Bezpieczeństwo (nie tylko) na Święta
Sposób ten nazywa się „VPN”, ale za nim do niego dojdziemy, parę słów o tym, co taki przejęty przez hakerów punkt dostępowy Wi-Fi oznacza. W skrócie: mogą oni kontrolować wszystkie dane, które przez niego przechodzą. I choć np. łączność z bankami czy serwisami społecznościowymi od pewnego czasu jest już szyfrowana (adres stron zaczyna się od "https", a nie "http"), wcale nie mamy pewności, że strona banku czy sklepu to nie jest wierna kopia, wystawiona przez hakerów specjalnie dla ciebie, by przejąć dane logowania. Komunikacja z serwerami DNS, które pośredniczą w wymianie informacji, szyfrowana najczęściej nie jest, można ją więc przechwycić. A w przypadku serwisów, które nie korzystają z szyfrowania, osoba kontrolująca router może nie tylko podglądać, ale także dowolnie zmieniać informacje. I nie chodzi jedynie o przekierowanie na inne strony. Równie dobrze można np. dodawać do niewinnych stron wirusy, podmieniając np. zwykłe reklamy…
VPN to zresztą bardzo dobre narzędzie nie tylko dla osób dbających o swoje bezpieczeństwo, ale także prywatność. Bo twój ruch sieciowy mogą podglądać nie tylko hakerzy, ale również dostawcy internetu – a korzystanie z trybu prywatnego w przeglądarce niczego w tym względzie nie zmienia, bo zapobiega jedynie inwigilowaniu przy użyciu samej przeglądarki, a nie na podstawie analizy całego ruchu sieciowego (a więc także w przypadku streamingu czy serwisów p2p).
No i jeszcze kwestia ceny. Choć można VPN opłacać co miesiąc, płacąc z góry na dłuższy okres, można liczyć na zniżki sięgające nawet 80 proc., dzięki czemu miesiąc ochrony kosztuje poniżej 20 złotych – i to dla wieku urządzeń jednocześnie.