Sejm uchwalił 4 marca nowelizację ustawy medialnej, dostosowującej nasze prawo do unijnej dyrektywy. Miała zrównać obowiązki internetowych dostawców audiowizualnych treści z tradycyjnymi nadawcami. Zarzuty, że ustawa wprowadza cenzurę do internetu, wzbudziły emocje. 17 czerwca Senat przyjął poprawki do ustawy – usunął wpisy dotyczące internetu. Tym zagadnieniem zajmie się w przyszłości.
Dmuchanie na zimne
O co tyle hałasu? Znowelizowana ustawa wprowadzała m.in. zapis o konieczności zgłaszania do rejestru prowadzonego przez KRRiT programów telewizyjnych nadawanych w internecie oraz materiałów audiowizualnych udostępnianych „w wybranym przez odbiorcę momencie, w oparciu o katalog ustalony przez dostawcę usługi”. Internauci obawiali się, że przepis obejmie blogi oraz prywatne strony z treściami audio-wideo.
Nie ma o tym mowy, przekonywały KRRiT oraz Ministerstwo Kultury, bo przepis dotyczy tylko profesjonalnych dostawców treści audio-wideo. Niemniej, zgodziły się, by doprecyzować i złagodzić przepisy ustawy dotyczące internetu. W tym celu Senat rozpatrzy kilkadziesiąt poprawek.
Wrogowie internetu
Nasze dyskusje bledną w kontekście raportu „Internet Enemies” opublikowanego przez Reporterów Bez Granic z okazji Światowego Dnia Przeciwko Cybercenzurze (12 marca). Raport podaje listę 60 państw, które stosują cenzurę w sieci. Na przykład w Chinach, Wietnamie i Iranie wrogie internetowi rządy ograniczają rozwój sieci, spowalniają ją, prowadzą ataki DDoS, blokują wybrane strony, inwigilują internautów w sieci. Za wyszukiwanie pewnych haseł czy krytyczne posty trafia się tam do więzienia.
Część państw z listy cenzurę ogranicza do monitorowania treści w sieci. Warto wiedzieć, że na listę dopisano... Francję, m.in. za ustawę LOPPSI 2. Upoważnia ona do cybercenzury pod pretekstem walki z pornografią dziecięcą.