Przede wszystkim to trzy zupełnie różne projektory – zarówno cenowo, jak i pod względem zastosowań czy możliwości. Rozpiętość jest na tyle szeroka, że każdy powinien znaleźć sprzęt odpowiadający swoim potrzebom. Wśród testowanych urządzeń znalazło się bowiem takie, które działa w oparciu o system Android, pojawił się także sprzęt idealny do niewielkiego mieszkania, a także drogi i bezkompromisowy model, który zadowoli bardziej wymagających użytkowników.
Obiektyw ma znaczenie
Choć nie jest to regułą, to akurat w tym przypadku górą był projektor najdroższy, jednak w pełni wart swojej ceny. Epson EH-TW7400 kosztuje ogromne pieniądze – mówimy o urządzeniu wartym 11 tysięcy złotych – jednak zostały w nim skompilowane wszystkie najnowsze technologie producenta, w tym skalowanie do 4K oraz HDR i w pełni zautomatyzowany obiektyw (natywnie Full HD). Niewprawne oko mogłoby nie wyłapać wszystkich niuansów, które sprawiają, że cena projektora jest adekwatna do tego, co oferuje. Wystarczyłoby jednak wypróbować dwa pozostałe urządzenia znajdujące się w testach, by docenić to, jak bardzo dobrym sprzętem jest EH-TW7400.
Projektor ma świetny, wydajny, a przy tym cichy system chłodzenia. Ponadto to sprzęt plug&play w prawdziwym tego określenia znaczeniu – tzn. od razu po wyciągnięciu z pudełka i podłączeniu można było z niego korzystać. W przypadku dwóch pozostałych urządzeń nie można było tego powiedzieć. W dodatku, choć wyniki testów w dedykowanych nie do końca to potwierdzają, Epson osiąga doskonały kontrast, szczególnie w trybie filmowym – oglądanie filmów było prawdziwą przyjemnością.
Z jednej strony szkoda, że nie ma wbudowanych głośników, jednak jeśli ktoś wydaje 11 tysięcy złotych na projektor, to robi to po to, by stworzyć pełnoprawny zestaw kina domowego z nagłośnieniem z prawdziwego zdarzenia. Inna sprawa, że obecność głośników w propozycji Optomy była bardzo miłym dodatkiem. Trzeba zastrzec, że urządzenie również swoje kosztuje, jednak za sześć tysięcy złotych otrzymujemy krótkoogniskowy projektor DLP, któremu wystarcza mniej niż pół metra, by wyświetlić 80-calowy ekran (100 cali osiągniemy z odległości… 56 cm). Tym samym HD35UST sprawdzi się idealnie w małych mieszkaniach, szczególnie że może zostać podwieszony pod sufitem. Nieco gorzej poradzi sobie przy włączonym świetle, jednak wciąż swobodnie można oglądać także bez zasłoniętego okna. Wtedy też mniej rzuca się w oczy nierówne podświetlenie.
O ile w przypadku modelu Optomy mieliśmy niewielkie problemy z ustawieniem ekranu, o tyle ostatni z projektorów znajdujących się w testach – MaxLed Titanium – wywołał u nas fatalne wspomnienia. Nie dość, że wyświetlał tragicznie ciemny obraz, ze źle odwzorowanymi kolorami, to w dodatku miał problemy z ostrością, nierównym podświetleniem i przejściami gradientowymi. Właściwie wszystko, co tylko mogło pójść nie tak, w przypadku MaxLeda poszło jeszcze gorzej. Po kalibracji wypadł już nieco lepiej, a w dodatku współpracuje z Androidem, co pozwala go polecić wszystkim tym, którzy chcą wyświetlać obraz ze smartfona czy odpalić YouTube’a bezpośrednio z projektora, ale marne to pocieszenie. Podobnie jak deklarowana trwałość lampy, która według producenta wynosi 50 tysięcy godzin! Cóż jednak z tego, skoro mówimy o projektorze LED, który powiela wszystkie błędy tej technologii, a w dodatku buczy, jakby zaraz miał się przegrzać?
Dla każdego coś miłego?
Choć zupełnie różne, to w dwóch kwestiach projektory są niemal identyczne – wszystkie pobierają sporo prądu (od 250 do 350 W) oraz mają więcej złączy niż to prawdopodobnie potrzebne. Faktem jednak jest, że każdy przypadnie do gustu innemu użytkownikowi – ceniący wygodę powinni celować w Epsona, a Optomę bez wahania polecić można osobom z małym mieszkaniem, które mimo tego chcą cieszyć się dobrym projektorem. A MaxLed Titanium? No cóż, ma wiele wad, ale dzięki Androidowi jest bodaj najbardziej uniwersalny z całej trójki, a i kosztuje naprawdę niewiele, bo nieco ponad 1000 zł. W dodatku przy odrobinie samozaparcia można wykrzesać z niego więcej, niż fabrycznie zapewnia producent. To zresztą tyczy się wszystkich trzech urządzeń – każdy z nich po kalibracji tylko by zyskał. A trzeba zaznaczyć, że dwie droższe propozycje nieźle dają sobie radę i bez tego. Jeśli więc cena nie jest problemem – nic, tylko kupować!