Co tu dużo mówić: to może być zabójca flagowców. Wyraźnie widać, że telefon został zaprojektowany z myślą o rywalizowaniu z topową konkurencją w kilku kluczowych dla najwyższej półki aspektach. Jednocześnie jednak wciąż stara się – co typowe dla marki – korzystnie wypaść pod względem ceny. No, ale po kolei.
Z dziurą w ekranie
Tym, co przyciąga wzrok, jest obiektyw przedniego aparatu. Umieszczono go w lewym górnym rogu – ale nie skorzystano z tzw. notcha, jak to do tej pory bywało. Zamiast tego wykorzystano otwór o średnicy 4,5 mm. Z początku sprawia to dziwne wrażenie: przez pierwsze dwie, trzy godziny wydawało się, że ekran w tym miejscu jest zabrudzony lub coś tam się przykleiło i zasłania obraz. Po krótkim czasie jednak jasne stało się, że to po prostu nowa koncepcja projektowa, do której człowiek szybko się przyzwyczaja. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do wielu wcięć u konkurencji tutaj tafla zajmującego 91,8 proc. powierzchni frontu ekranu jest jednolita: szybka przykrywa też wspomniany aparat.
Jakość zdjęć to bardzo mocna strona nowego telefonu. Zastosowany po raz pierwszy w smartfonach sensor Sony IMX586 48 Mpix sprawia, że smartfon może stawać w szranki z modelami, które do tej pory uchodziły za wzór jakości fotografii nocnej. Idąc późną godziną po mieście, View20 można wyciągnąć z kieszeni i po prostu zrobić fotkę, która zaskoczy ostrością i jakością obrazu. Pod tym względem to bez wątpienia jeden z najlepszych telefonów, jakie mieliśmy w testach – sprzęt zbliża się tu do poziomu topowych wersji flagowców Huawei. Nie przebija ich, bo jednak przy mocno i punktowo oświetlonej architekturze oraz wielkich kontrastach pojawiają się lekkie prześwietlenia, które negatywnie wpływają na ilość widocznych detali. To jednak szukanie dziury w całym, bo generalnie jesteśmy jakością rejestrowanych obrazów tak czy inaczej zachwyceni – nawet pomimo faktu, że nie ma tu szerokokątnego obiektywu. Trafiło się za to parę bajerów, m.in. tryb działania, w którym aparat zrobi serię fotek, a następnie złoży je w jedną grafikę, wybierając z każdej ze składowych najostrzejsze fragmenty. Ogólnie – brawa!
Nanometry i gigabajty
Za wydajność odpowiada wyprodukowany w procesie technologicznym 7 nm i chłodzony cieczą z pośrednictwem ciepłowodu procesor Kirin 980. Nic lepszego w tym momencie Huawei i Honor nie mają – do wydajności nie sposób więc mieć żadnych obiekcji. Magazyn danych to aż 256 GB pamięci flash, RAM z kolei – 8 GB. Bateria cechuje się pojemnością 4000 mAh i wystarczy naprawdę na długo. Na szczęście nie zabrakło minijacka, a całość zamknięto w gustownej obudowie z pleckami pokrytymi załamującą światło na wzór litery V teksturą.
Brzydzący się kompromisów użytkownicy mogą być zawiedzeni tym, że choć telefon naładujemy bardzo szybko, to jednak nie bezprzewodowo. Nie ma też odporności na kontakt z cieczą i gniazda microSD. Fani ekranów OLED mogą kręcić nosem na mniej kontrastowy „ledwie” IPS. Wszystko to jednak sprawia, że telefon kosztuje 2899 zł, co zważywszy na całą resztę jest ceną wysoką, ale w tym segmencie – atrakcyjną.