Początkujący przedsiębiorca nigdy nie ma dużego budżetu na stworzenie funkcjonalnego prototypu albo pierwszej wersji gotowego produktu. Lecz nawet jeśli dysponujesz dużym budżetem, lepiej najpierw sprawdzić, czy na dany produkt lub usługę rzeczywiście istnieje zapotrzebowanie i są osoby gotowe za nie zapłacić. Aby się o tym przekonać, stwórz MVP (Minimum Viable Product), czyli minimalne satysfakcjonujący produkt. To nic innego jak możliwie tani prototyp, który został dopracowany do takiego stopnia, że klient rzeczywiście byłby w stanie za niego zapłacić.
Tworzenie MVP jest przydatne z dwóch powodów. Po pierwsze, pozwala zaoszczędzić dużo pieniędzy. Nie jesteś w stanie przewidzieć, czy dany produkt przyjmie się na rynku, dopóki nie udostępnisz go klientom. Zamiast inwestować duże kwoty, aby się o tym przekonać, stwórz MVP. Drugi powód to możliwość zaoszczędzenia dużej ilości czasu. Jeśli pierwsza próba się nie uda, będziesz miał jeszcze czas (i ochotę) na tworzenie kolejnego produktu. O wiele łatwiej podnieść się po porażce, jeśli stworzenie pierwszej wersji produktu zajęło 1–2 tygodnie, niż gdybyś pracował nad prototypem 1,5 roku tylko po to, by okazało się, że potencjalni klienci nie są nim zainteresowani.
Przypominamy, że – jak pisaliśmy w poprzednich odcinkach kursu – najlepiej jest startować z produktem wirtualnym, czyli aplikacją lub usługą. Pozwala to wyeliminować znaczące koszty dystrybucji towaru.
Czarodziej z Oz
Najlepszym sposobem tworzenia prototypu jest metoda „czarodzieja z Oz”. To popularne w USA określenie na sytuację, gdy klient wierzy, że ma do czynienia z prawdziwym produktem, podczas gdy za kurtyną poszczególne zadania realizują ludzie, nie zaś zautomatyzowane oprogramowanie. Tak postępuje wiele firm (patrz ramki), które chciały stworzyć coś skomplikowanego i nie miały pewności, czy warto przeznaczyć na to czas i pieniądze.
Na początkowym etapie zastąpienie mechanizmu ludzką pracą jest najtańszym i najprostszym sposobem stworzenia prototypu usługi.
Inna metoda na przetestowanie, czy dany pomysł ma szansę na sukces biznesowy, polega na stworzeniu strony z możliwością zakupu w ramach przedsprzedaży. Na takiej stronie zwykle znajdują się krótki film na temat produktu oraz informacje o nim. Strona pozwala kupić go w przedsprzedaży – z odbiorem np. za trzy miesiące.
Chcesz, dla przykładu, stworzyć studio jogi. Aby sprawdzić, czy jest zapotrzebowanie na taką usługę w twoim mieście, możesz stworzyć prostą stronę internetową wraz z modułem zakupowym (np. z serwisu www.sneakpick.co/pl). Na stronie zamieszczasz informacje o lokalizacji studia, harmonogram zajęć, szczegóły na temat instruktorów, zdjęcia i np. film pokazujący, jak wyglądałaby u ciebie jedna godzinna sesja. Dodatkowo informujesz, że jeśli studio nie rozpocznie działalności za trzy miesiące (lub w innym wybranym przez ciebie terminie), zwrócisz pieniądze osobom, które wykupiły członkostwo w przedsprzedaży.
W podobny sposób podszedł do sprawy Drew Houston, założyciel popularnego dysku online Dropbox. Zamiast stworzyć pierwszą wersję działającej usługi, przygotował jedynie trzyminutowy materiał wideo obrazujący, jak ma działać Dropbox i jakie korzyści zapewni użytkownikom. Następnie zamieścił link do filmu na stronie Hacker News, odwiedzanej przez miłośników technologii, aby zebrać opinie i zbadać zainteresowanie. Na witrynie, którą stworzył, była informacja o tym, że możesz podać e-mail i otrzymasz powiadomienie, gdy usługa wystartuje. W pierwszym dniu zapisało się 5000 osób, w drugim – 75 000. Houston wspomina, że test zapewnił mu dostęp do opinii użytkowników w takim stopniu, jakby przygotował działającą usługę. Jednocześnie dużo na tym zaoszczędził i obniżył ryzyko w razie niepowodzenia.
Zrób to sam
Jason Boehmig, współzałożyciel firmy Ironclad, chciał oferować oprogramowanie będące zautomatyzowanym asystentem prawnym, który pomagałby firmom w wypełnianiu kontraktów i innych dokumentów. Na początku Boehmig nie stworzył jednak odpowiedniej technologii – jako były prawnik sam zajął się realizacją zadań, które miałby wykonywać wirtualny asystent, czyli oprogramowanie, które dopiero miało powstać. Zebrał wszystkie dokumenty, wypełnił je ręcznie, jak również zdobył wszystkie niezbędne podpisy. Taki test nie tylko pozwolił mu sprawdzić, czy jest zapotrzebowanie na jego usługę, ale też przekonać się, czego konkretnie będą oczekiwać klienci na poszczególnych etapach całego procesu.
Magiczny prototyp
W latach 80. firma IBM rozważała stworzenie urządzenia z oprogramowaniem, które zamienia słowa wymówione przez użytkownika na tekst na ekranie. Nie chcąc przeznaczać dużych sum na testy i tworzenie produktu, firma stworzyła imitację urządzenia i posadziła przed nim potencjalnych klientów, którzy następnie mieli mówić na głos i obserwować, jak na ekranie pojawia się zapis tego, co powiedzieli. Nie wiedzieli, że tekst na ekranie pojawia się za sprawą pracownika IBM, który siedział w pokoju obok, słyszał wszystkie słowa i szybko je zapisywał. Krótko mówiąc, bez wydawania pieniędzy na stworzenie prototypu IBM sprawdził swoje założenia na potencjalnych klientach.
Wystarczą zdjęcia
Firma Zappos, największy e-sklep z obuwiem, przed rozpoczęciem działalności postawiła na „magię”. Założyciel Zappos udał się do pobliskiego sklepu i zrobił zdjęcia niektórym parom butów. Trafiły one na stronę internetową wraz z opisami i cenami. Okazało się, że ludzie chcą kupować buty przez internet – zamówienia zaczęły spływać bardzo szybko. Był to rok 1999 r.
Twórca Zappos kupił buty z pobliskiego sklepu, zapakował je i wysłał klientom. Gdy eksperyment okazał się sukcesem, zaczęły się prace nad właściwym sklepem. Gdyby ludzie nie chcieli kupować butów przez internet, założyciel straciłby tylko trochę czasu.