Futurystyczne projekty Google’a są ściśle związane z tajną placówką badawczą Google X, której zadaniem jest opracowywanie przełomowych technologii. Hasłem, którym przedstawiciele firmy najczęściej opisują projekty swojego tajnego laboratorium, jest słowo „moonshot”, które znaczy tyle, co polskie słowo „księżycowe”.
Naukowcy pracujący w Google X nie są zaprzęgani do żmudnego doskonalenia istniejących już rozwiązań. Zamiast tego mają dążyć do odważnych innowacji, które mogą doprowadzić do powstania przełomowych technologii, zdolnych odmienić oblicze ludzkości.Dzięki szerokiemu strumieniowi dolarów, który jest generowany przede wszystkim przez wyszukiwarkę, naukowcy ściągani do Google X z renomowanych amerykańskich uniwersytetów technologicznych mogą eksperymentować bez ryzyka, że nieudany i drogi projekt pociągnie na dno całą instytucję.
Jak projekt Manhattan
Laboratorium jest oczkiem w głowie jednego z dwóch założycieli Google’a – Sergeya Brina, który skupił się na futurystycznych inicjatywach. Technologia, która zmieni świat na lepsze, z pewnością znajdzie nabywców. Marzeniem Brina jest, by Google X był wymieniany jednym tchem z tak zasłużonymi placówkami badawczymi, jak Bell Labs należące do telekomunikacyjnego monopolisty AT&T, gdzie wynaleziono tranzystor, a badania (luźno) związane z ulepszaniem sprzętu do łączności, zaowocowały kilkoma Nagrodami Nobla. Inspiracją są także laboratoria Xerox, gdzie powstał pierwszy współczesny komputer osobisty, oraz przełomowe XX-wieczne projekty rządowe: Apollo, czyli podróż na Księżyc, oraz Manhattan, który wprowadził ludzkość w erę atomu. Zresztą z tym drugim Google X jest w zaskakujący sposób powiązany. Szefem placówki jest Astro Teller, specjalista od sztucznej inteligencji, którego dziadek Edward Teller był jednym z czołowych naukowców projektu Manhattan.
Na początku było auto
Laboratorium Google X powstało na bazie ambitnego projektu – samochodu, który może poruszać się bez kierowcy. Twórcą systemu autonomicznego systemu sterowania jest Sebastian Thrun, informatyk z Uniwersytetu Stanforda, który budował ze studentami autonomiczne pojazdy, biorące udział w wyścigu robotów na pustyni Mohave. W 2009 roku Thrun postanowił przejść do Google, gdzie otrzymał do dyspozycji laboratorium i zadanie opracowania pojazdu, który zamiast po bezdrożach, potrafi przejechać bezkolizyjnie 1000 mil po zatłoczonych kalifornijskich autostradach. Dokonał tego w 15 miesięcy. Do dzisiaj autonomiczny pojazd Google pokonał już ponad milion kilometrów, nie odnotowując ani jednej stłuczki. Co ciekawe, pojazd jeździ już nie tylko po autostradach, ale także po miejskich ulicach, co ze względu na chaotyczny ruch jest dużo większym wyzwaniem dla systemu sterowania niż uporządkowane drogi szybkiego ruchu.
Samochód jest wciąż doskonalony, przede wszystkim od strony oprogramowania, które jest rozbudowywane o precyzyjne mapy miast. Poprawiane są także algorytmy orientacji przestrzennej oraz wykrywania zdarzeń na drodze, np. faktu, że pieszy oczekuje na przejście. Prace obejmują nawet wyposażenie maszyny w zdolność poprawnej interpretacji gestów, których kierowcy używają do komunikacji np. na skrzyżowaniach. Obiecujące efekty testów prototypu wzbudziły zainteresowanie na rynku i jest szansa, że w ciągu sześciu lat niektóre elementy systemu autonomicznego sterowania znajdą zastosowanie w modelach produkcyjnych. Na w pełni autonomiczne samochody zapewne przyjdzie poczekać dłużej. W celu dopuszczenia takich pojazdów do ruchu konieczna jest rewolucja w prawie drogowym.