Mechanizm działania serwisu Plikostrada jest niemal identyczny z zamkniętym Pobieraczkiem. Tego typu witryny epatują posiadaniem ogromnych ilości filmów, gier i programów użytkowych, które pozwalają legalnie pobrać. Internauci już na stronie głównej są atakowani banerami w stylu „Pobieraj legalnie! Bez opłat”, „Bezpłatnie przez 14 dni!” (w przypadku Pobieraczka było to 10). Większość ludzi interpretuje takie hasła jednoznacznie: „Przez 14/10 dni można korzystać z serwisu za darmo. Po tym czasie zaś trzeba albo zacząć płacić, albo usługa zostanie odcięta”.
Pułapki w regulaminie
Tymczasem, podając swoje dane, akceptujesz jednocześnie regulamin, który w przypadku Plikostrady oznacza zawarcie umowy na okres jednego roku za cenę minimum 96 zł (pakiet podstawowy usługi), od której możesz co najwyżej odstąpić w czasie wspomnianego 14-dniowego okresu. Jeśli to zrobisz, faktycznie nic nie zapłacisz. Problem w tym, że regulamin (jedyne miejsce, w którym znajdziesz powyższe informacje), jest długi i skomplikowany. Dla skutecznego odstąpienia od umowy wymaga wyrażenia oświadczenia woli w sposób zgodny z jednym z załączników. Sam regulamin nie jest też łatwo znaleźć.
Właścicielem Plikostrady jest firma zarejestrowana w Dubaju i zgodnie z regulaminem ewentualne pozwy przeciwko firmie trzeba będzie właśnie tam kierować, ponosząc niesłychane koszty zastępstw procesowych, tłumaczenia regulaminów i dokumentów. Tymczasem roszczenia wobec użytkowników mogą być wnoszone przed e-sąd z siedzibą w Lublinie. Zapewne właściciele Plikostrady liczą na to, że rozstrzygnięcia wydawane w trybie uproszczonym będą dla nich korzystne. I faktycznie może tak być, gdyż sędziowie w tym przypadku często nie badają gruntownie spraw, a te na pozór będą proste: Zawarł umowę? Zawarł. Wywiązał się? Nie.
Poradź się prawnika w razie kłopotów
Jeśli już popełnisz błąd i otrzymasz wezwanie do zapłaty, to nie należy popadać w panikę, tylko udać się po pomoc do prawnika, nawet darmowego z Federacji Konsumentów lub biura Rzecznika Konsumentów. Ważne jest, by w razie ewentualnego sporu z właścicielami Plikostrady nie popełnić grzechu zaniedbania. Bezwzględnie należy odbierać całą korespondencję z sądu. W przypadku Pobieraczka sądy często uznawały bowiem, że dług wprawdzie istnieje, ale ponieważ firma działała w sposób niegodny, to prawa spółki nie powinny podlegać ochronie. Co w uproszczeniu oznacza, że sądy uznawały, iż ktoś naprawdę był winny Pobieraczkowi pieniądze, ale jeśli nie zapłacił ich z własnej woli, to nikt (w tym w szczególności instytucje państwowe) nie może podejmować działań w celu wyegzekwowania tego długu.
W przypadku Plikostrady prawdopodobnie będzie podobnie. Nie oznacza to jednak, że można bagatelizować zagrożenie. Sądy w Polsce są niezawisłe i bywa, że w dwóch identycznych sytuacjach dwa sądy orzekają inaczej.
Negatywny przykład serwisu Workhome
Pułapki czekają na każdym kroku. Nieczynny już serwis Workhome.pl wabił wynagrodzeniem 2100 PLN i oferował umowę o dzieło. Kontrakt był tak skonstruowany, że zleceniobiorca w praktyce nie miał szans go dotrzymać, a za to groziły wysokie kary umowne. Z umowy wynikało bowiem, że przyjmujący zlecenie kontrahent zobowiązuje się m.in. do sporządzenia 1000 opisów programów komputerowych w ciagu 3 miesięcy. Serwis zastrzegł sobie prawo do akceptowania lub odrzucania poszczególnych opisów. I miał na to aż rok. Mogło więc być tak, że już po terminie wykonania dzieła jego część zostanie zakwestionowana i serwis zażąda zapłaty kary umownej.
Takie łapanie ludzi w sidła paragrafów jest rażąco niezgodne z zasadami współżycia społecznego. W polskim prawie istnieje również zasada, że umowy powinny być adekwatne. To, co strony wzajemnie sobie świadczą, powinno być mniej więcej tyle samo warte. Workhome kupowało 1000 tekstów za 2100 zł, czyli tekst za 2,1 zł. To znacznie poniżej wartości. Asymetria występowała również po stronie kar za niedotrzymanie umowy.
Internet nie jest gorszy niż prawdziwy świat
Opisane w artykule przypadki stanowią odpowiedniki procederów „z realnego świata” stosowanych niestety z powodzeniem od lat. Pobieraczek i Plikostrada stosują typową sztuczkę polegającą na nakłonieniu osoby do podpisania umowy, której nie przeczytała lub nie rozumie, stosując dodatkowo wprowadzające w błąd slogany reklamowe. Regulaminy trzeba uważnie czytać, a jeśli cokolwiek wyda się niepokojące, nie wolno z danego serwisu korzystać.
Nielegalne pobieranie z Plikostrady
Plikostrada to zwykły dostawca usługi dostępu do sieci wymiany plików typu usenet, a nie sklep. Fakt ściągnięcia stamtąd programu czy filmu nie czyni jego posiadania legalnym. Jeśli pobierzesz stamtąd treść chronioną prawami autorskimi bez zgody ich właściciela, będzie to takie samo piractwo, jak gdybyś użył torrentów.