Chiny promują się na Twitterze za pomocą botów
Dobra mina do złej gry
Komunistyczna Partia Chin już kilka miesięcy temu uznała, że pora rozpocząć nowy rodzaj działań, mających na celu zmianę wizerunku państwa w oczach światowej opinii publicznej. Pekin wybrał jednak drogę na skróty i zamiast po prostu uporać się z problemami takimi jak brak wolności słowa czy prześladowanie mniejszości etnicznych, postanowił budować dobry wizerunek poprzez korzystanie z zachodnich mediów społecznościowych.
Twitter i Facebook są co prawda zakazane w Chinach, ale na polecenie władz od 2019 roku w serwisie było aktywnych prawie 200 wywodzących się z Państwa Środka dyplomatów. Prym wiódł wśród nich Liu Xiaoming, pracujący na co dzień jako ambasador w Wielkiej Brytanii. Jego profile w mediach społecznościowych miały ponad 100 tysięcy obserwujących.
Sztuczni kibice
Publikowane przez ambasadora posty często spotykały się co prawda z ostrą reakcją społeczności (zwłaszcza, że były to zwykle bardzo stanowcze odpowiedzi na antychińskie uprzedzenia), ale wbrew pozorom, pozytywne reakcje też się pojawiały. Można było więc wywnioskować, że przynajmniej część zachodniego świata reaguje na nie pozytywnie. Okazuje się jednak, że większość poparcia dla postów Xiaominga i innych chińskich dyplomatów została wykreowana sztucznie przez boty.
Śledztwo w tej sprawie przeprowadził zespół złożony z członków Associated Press i Oxford Internet Institute. Badacze przeanalizowali ruch sieciowy kont promujących takie posty i okazało się, że wiele profili przesyłało je dalej nawet... kilka tysięcy razy. Trudno zakładać, by nagle na Zachodzie znalazły się jednostki aż tak zauroczone działalnością reżimu.
Nie ufajmy statystykom
Cała sytuacja stanowi jednak ogromne zagrożenie, ponieważ wpisy trafiają w ten sposób nawet do setek milionów ludzi. Nie są przy tym w żaden sposób oznaczone jako materiały sponsorowane. Twitter udostępnia narzędzia pozwalające wykrywać boty jedynie naukowcom, co sprawia, że pozbawiony własnej opinii o sprawie użytkownik nie może błyskawicznie zweryfikować prawdziwego źródła pozornego entuzjazmu.
Wszystkie boty promujące chińskich dyplomatów zostały już zawieszone 1 marca, ale dokładne zbadanie sprawy zajęło naukowcom nieco więcej czasu. Dochodzenie pokazało, że boty wspierały konta przeszło 189 osób związanych z Chinami – w przypadku najpopularniejszych dyplomatów mogły odpowiadać nawet za 50% całego ruchu.
Jaka była reakcja Pekinu na usunięcie botów? Założenie całej grupy dodatkowych profili, tym razem podających się za obywateli Wielkiej Brytanii. Te także zostały zablokowane na początku maja, gdy Twitter otrzymał wspomniany wcześniej raport. Kolejne akcje propagandowe tego typu wydają się jednak tylko kwestią czasu.
fot. Pixabay