Donald Trump chciał ułaskawić szefa WikiLeaks?
Już 24 lutego br. w Stanach Zjednoczonych ruszy proces w sprawie ekstradycji do USA Juliana Assange'a, redaktora naczelnego serwisu WikiLeaks. W ostatnich latach ukrywał się on na terenie ambasady Ekwadoru w Londynie. Wczoraj jeden z prawników Assange'a wspomniał o tym, że Donald Trump już jakiś czas temu kontaktował się z jego klientem w sprawie ułaskawienia – w jego imieniu z propozycją ugody wystąpił kongresmen Dana Rohrabacher.
Ceną za uniewinnienie jednego ze współtwórców WikiLeaks miało być, zdaniem prawnika, złożenie publicznej deklaracji, że Rosja nie miała udziału w wycieku e-maili demokratów przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. Ujawnienie tajnej korespondencji m.in. kandydatki Hilary Clinton mogło mieć duży wpływ na wynik głosowania. Choć już w 2018 r. Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych oskarżył o ten wyciek grupę agentów z Rosji, ostatecznie nie udało się znaleźć dowodów na udział Trumpa w sprawie.
Na doniesienia prawników Assenge'a odpowiedziała już zarówno rzeczniczka Białego Domu, jak i kongresmen, który miał być negocjatorem. Obie strony zaprzeczają wersji podawanej przez przedstawicieli Assenge'a. Zdaniem Białego Domu całe zdarzenie jest mistyfikacją wymyśloną przez demokratów. Rohrabacher z kolei nie zaprzecza, że rozmawiał z Assenge'em na ten temat, ale jego zdaniem rozmowa miała zupełnie inny wydźwięk – miał on proponować twórcy WikiLeaks pomoc w uzyskaniu ułaskawienia, nie prosząc jednak o żadne deklaracje, a jedynie o wskazanie osób, które dostarczyły serwisowi pogrążające demokratów materiały.
fot. Espen Moe, Wikipedia (na zdjęciu Julian Assange)