Kto stoi za falą cyberataków?
Agencja Reutera donosi o fali cyberataków na instytucje w Europie i na Bliskim Wschodzie. Łącznie celem hakerów w ostatnim czasie miało paść 30 różnych organizacji, wśród których były ambasady, ministerstwa oraz inne instytucje rządowe. Reuterd powołuje się na informatorów zachodnich służb, którzy twierdzą, że wszystkie ataki leżały w interesie władz Turcji i mogły być prowadzone na zlecenie tamtejszego rządu. Wskazuje na to fakt, że zaatakowane organizacje miały duże znaczenie geopolityczne dla Turcji, a same ataki zostały przeprowadzone za pomocą należącej do tego państwa infrastruktury sieciowej.
Mimo tych przypuszczeń za wcześnie jeszcze na oskarżanie konkretnych sprawców. Pomimo tego, że ataki najprawdopodobniej były powiązane i przeprowadzono je za pomocą tych samych serwerów, nie ma pewności, czy były wynikiem działań tylko jednego ugrupowania.
Media zwróciły się prośbą o komentarz do ministerstwa spraw wewnętrznych Turcji, jednak tureccy urzędnicy nie chcą się wypowiadać w tej sprawie. Natomiast jeden z nich wskazał na to, że jego państwo samo bywa częstą ofiarą ataków ze strony innych. Brzmi to trochę jak usprawiedliwienie...
fot. Pixabay