Pagan Online – pierwsze wrażenia
To action RPG i tytuł, przy którym wyschną łzy niejednej blizzardowej sierotki łaknącej klasycznych wrażeń. Prowadzimy tu postać, a ta – tłukąc wrogów przez łeb ciężkim żelazem lub miotając śmiercionośne zaklęcia – przeistacza się z cherlawego kmiotka w potężnego bohatera. W tej kwestii względem tuzów gatunku nie zmieniło się wiele. Pagan Online jest jednak mimo wszystko grą klasyczną i oryginalną zarazem.
Klawiaturą i myszką
Tym, co wyróżnia powstający w Belgradzie tytuł, jest sterowanie. Czuć to już od pierwszych chwil, gdyż postać prowadzimy nie gryzoniem, a klawiszami WSAD. Odpowiadają one za kierunek poruszania się bohatera, to zaś, w którą stronę nasz wojownik spogląda, by np. uderzyć toporem, zależy już od myszki. W praktyce sterowanie wygląda jak próba przeniesienia w realia klawiatury i myszki założenia charakterystyczne dla tzw. twin-stick shooterów, gdzie postaci kontrolujemy dwiema analogowymi gałkami pada – i naszym zdaniem wyszło to bardzo dobrze, jeśli chodzi o „czucie" areny i odnajdywanie się w gąszczu atakujących nas maszkar. Bez problemu można tu np. w wygodny sposób flankować przeciwnika czy wskakiwać mu za plecy, cały czas racząc go efektami ofensywnych zdolności.
Gra się dobrze – choć pewnie niektórzy będą musieli się przyzwyczaić do takiej konwencji. Postać na wciśnięcia klawiszy reaguje zerojedynkowo i porusza się w po płaszczyźnie lokacji w jednym z ośmiu kierunków – zależnie od wciskanych poszczególnych klawiszy lub ich kombinacji. Czuć brak płynności animacji w związku ze zmianą kierunku ruchu. W samej grze jednak to nie przeszkadza w ogóle: gracz po prostu bardzo szybko przywyka do zalet takiego sterowania. I piszemy to z perspektywy kilkudziesięciu już godzin spędzonych z tytułem.
Między światami
Osobliwy jest również świat. Słowo „pagan" w nazwie sugeruje, że mamy do czynienia z uniwersum pogańskim - jest to oczywiście prawda, początkowo nawiązania do słowiańskiego zestawu wierzeń i legend są wyraźne. Całość jednakże jest nieco bardziej skomplikowana. Fabuła rozpoczyna się... od śmierci naszej postaci. Szybko okazuje się, że ze świata Pagana Online bogowie w tajemniczy sposób zniknęli, a nasz heros, jak i inni wezwani w zaświaty muszą mierzyć się z hordami demonów. Miejsce, gdzie pojawiamy się po śmierci, jest swego rodzaju łącznikiem pomiędzy innymi krainami – tam właśnie wyskakujemy, by powalczyć. To świetny pretekst dla twórców, by maksymalnie zróżnicować odwiedzane przez nas światy, ale i poprowadzić fabułę choćby na modłę cyklu zapoczątkowanego przez „Dziewięciu książąt Amberu" Rogera Zelaznego. Gracz więc co rusz jest przerzucany między osobliwymi lokacjami i spotyka niecodzienne postaci. W Paganie Online spotkają się zarówno bohaterowie charakterystyczni dla klasycznego fantasy, jak i np. steampunku.
Co ważne – prowadzimy nie jednego herosa, a całą ich gromadę. Strukturę gry pomyślano w ten sposób, że odblokowywanie kolejnych bohaterów jest naturalnym procesem i wraz z kolejnymi rozdziałami nasza drużyna się powiększa – choć siłą rzeczy zgromadzenie wszystkich trochę potrwa. Każdy heros dysponuje wieloma umiejętnościami. Te są przypisane na stałe do każdej postaci, co przypomina choćby LoL-a czy Overwatcha – można je jednak modyfikować poprzez wykupywanie wzmocnień istotnie niekiedy modyfikujących charakter i moc tych zdolności.
Podobnie zresztą jest ze sprzętem: niezależnie kogo prowadzimy, każda postać może zostać przystrojona w pasujący jej zestaw akcesoriów zmieniających siłę i funkcjonowanie postaci na polu walki. Większych niespodzianek tu nie ma – cieszy jednak rozbudowany crafting, który pozwala tworzyć różnego rodzaju akcesoria z już znalezionych gratów i rzemieślniczych surowców. Tu Pagan Online jest rozbudowany i daje pole do popisu wszystkim lubującym się w dłubaniu w statystykach.
Prawie jak Warcraft
Widać, że twórcy zapatrzyli się w gry Blizzarda – i w żadnym razie nie jest to zarzut. Stylem graficznym Pagan Online przypomina charakterystyczny sznyt Warcrafta III. Jest trochę ponuro. Bryły, z których złożono postaci, są pociągłe, tekstury zaś z jednej strony pełne ornamentów, z drugiej – przemawia przez nie charakterystyczna dla starszych, klasycznych już tytułów surowość. Gra bez wątpienia odznacza się oryginalnym, bardzo ładnym wyglądem – inspiracje jednak są wyraźne.
To z wielu względów interesujący tytuł, który może spodobać się i weteranom, i osobom, które chcą pograć od czasu do czasu. Założenia rozgrywki sprawiają, że możemy się tu bawić samemu, jak i z drużyną znajomych lub nieznajomych, a każdy wypad trwa ok. 20–30 minut. Czyli w sam raz, by zrelaksować się przy szybkiej partii. Oczywiście bardziej wymagający gracze też znajdą tu coś dla siebie: stopniowana trudność odwiedzanych lokacji i polowania na najbardziej wymagające maszkary dostarczą wrażeń także tym, którzy pragną poczuć ciężar wyzwania.
Czy kupować? Naszym zdaniem będzie warto, a fani gatunku już teraz – w ramach wczesnego dostępu – powinni się zainteresować potencjałem Pagana Online. Aczkolwiek do niektórych pomysłów twórców trzeba przywyknąć. Tytuł jednak już teraz nagradza to oryginalnym światem, dobrym systemem rozwoju postaci i – co chyba najważniejsze – bardzo przyjemnym trzebieniem wrogich kohort.