Szef Twittera odniósł się do zbanowania Donalda Trumpa
Dobrze, czy nie do końca?
Twitter zdecydował się 8 stycznia całkowicie zablokować konto Donalda Trumpa. Tydzień po tym wydarzeniu na koncie Białego Domu ukazało się jednak wideo, w którym prezydent USA wypowiada się negatywnie na temat przemocy, łamania prawa oraz wandalizmu.
Przemówienie zawierało takie słowa, jakich można było spodziewać się po ataku na Kapitol. Gdy jednak wydarzenie miało miejsce, retoryka prezydenta USA była nieco inna, co w efekcie doprowadziło do jego zablokowania. Twitter zgodził się ostatecznie na publikację materiału, bo w jego odczuciu nie łamał on regulaminu. Nie oznacza to jednak zmiany polityki wobec Trumpa.
Szef Twittera ma wątpliwości
Do sprawy zbanowania amerykańskiego prezydenta odniósł się niedawno Patrick Dorsey, jeden z założycieli medium. Choć dalej uważa, że decyzja o usunięciu konta była słuszna, jego zdaniem jest to też bardzo złe rozwiązanie. Szef portalu podkreśla, że nie czuje dumy z tego powodu, bo jego zdaniem wyrzucenie Trumpa z social mediów pokazuje, że jednostka czy korporacja może obecnie bardzo skutecznie kontrolować debatę toczącą się w skali całego globu.
Media – czwarta władza
Poniekąd właśnie to robiły w ostatnim czasie media społecznościowe. Wpisy Trumpa często budziły wątpliwości, jednak druga strona medalu jest taka, że często arbitralnie przypisywano im tagi, które sugerowały, że zawierają nieprawdziwe informacje. Równocześnie jednak media społecznościowe nie mają własnych narzędzi do ich rzeczywistej weryfikacji.
Łatwo sobie niestety wyobrazić scenariusz, w którym twórcy owych portali, najczęściej reprezentujący wielkie korporacje, mogą swobodnie decydować, jaki przekaz jest na ich serwisach właściwy, a co jest kłamstwem. Kontrola debaty to natomiast pierwszy krok w stronę wpływania na to, kto np. ma sprawować władzę. Gorzej, jeżeli medium będzie rządzić akurat ktoś, z kim niekoniecznie się zgadzamy.
fot. Pixabay