W tej aplikacji to kobiety robią pierwszy krok
Żadnych „co tam?"
Panie mają na to jednak tylko 24 godziny. Oznacza to, że gdy dwie strony wykażą zainteresowanie, czyli po zapoznaniu się ze swoimi profilami przesuną je w prawo, zagadać można tylko w przeciągu doby. Później „sparowanie" znika. W dodatku tylko kobietom wolno nawiązać kontakt, czyli wysłać jako pierwsze wiadomość. To z jednej strony przywiązuje nas do aplikacji, ponieważ trzeba regularnie do niej zaglądać. Z drugiej strony, być może panie unikną niemoralnych propozycji składanych od razu w pierwszej wiadomości i nie będą musiały odpisywać na lakoniczne pytania w stylu „Co tam?".
Stworzona przez kobiety dla kobiet
Sama aplikacja przypomina Tindera – przeglądamy profile i albo przesuwamy je w lewo, albo w prawo. W ustawieniach zaznaczamy, które płcie nas interesują, w jakim wieku mają być potencjalni kandydaci oraz w jakiej odległości mogą mieszkać. Zakładając konto odpowiadamy także na kilka pytań, m.in. dotyczących naszych zainteresowań, poglądów politycznych oraz religijnych. Pojawia się też pytanie o oczekiwania, czyli czego szukamy (stałego związku lub przygód). Gdy już mamy konto, zaczynamy korzystać z aplikacji. Przeglądamy zdjęcia oraz czytamy opisy, które są bardziej rozbudowane niż na Tinderze, ponieważ można odpowiadać na zabawne pytania. Przy okazji sprawdzimy czy rozmówca ma poczucie humoru i czy jest kreatywny.
Aplikacja reklamuje się jako stworzona z myślą o kobietach, ale za tym projektem również stoją panie. Pomysłodawczynią jest Whitney Wolfe Herd, którą wspierał rosyjski miliarder Andriej Andriejew, założyciel sieci społecznościowej Badoo. Program w tym roku zadebiutował z sukcesem na giełdzie. Na początku akcje kosztowały 43 dolary, jednak natychmiast po otwarciu cena wzrosła do 76 dolarów.
fot. Bumple