Sprawa dotycząca odblokowania iPhone’a 5C związana jest z głośnym atakiem terrorystycznym w San Bernardino w Kalifornii, w którym muzułmańskie małżeństwo zamordowało 14 osób uczestniczących w przyjęciu firmowym. Policja zastrzeliła sprawców, a wśród ich rzeczy znalazła iPhone’a, który prawdopodobnie zawiera informacje na temat sieci kontaktów terrorystów.
Problem w tym, że do danych w urządzeniu nie można się dostać. Zabezpieczenia są tak skonstruowane, że producent nie może ich obejść, bo nie ma dostępu do unikalnego klucza szyfrującego w urządzeniu – jest on zakodowany sprzętowo, a odczytać go może tylko koprocesor odpowiedzialny za szyfrowanie. Ten z kolei działa pod kontrolą własnego mikrokernela, niezależnie od głównego procesora i systemu operacyjnego – te nie mają dostępu do kluczy, mechanizmu szyfrowania i autoryzacji.
Żądanie osłabienia zabezpieczeń
Śledczy z FBI pozwali Apple, wnosząc o udostępnienie narzędzi niezbędnych do złamania zabezpieczeń. Sędzia rozpatrzył sprawę po myśli rządu, powołując się na prawo z 1789 roku (tzw. All Writs Act), która pozwala nakazać stronie trzeciej udzielenie pomocy w śledztwie kryminalnym. Na mocy decyzji sądu Apple zostało zobowiązane do dostarczenia aktualizacji oprogramowania zawierającej backdoora, który pozwoli na przeprowadzenie ataku na hasło chroniące dostęp do komputera. Proponowane zmiany pozwoliłoby na szybkie przetestowanie miliona kombinacji (tzw. atak siłowy). Hasło w iPhonie ma tylko sześć znaków, więc bez dodatkowego zabezpieczenia ograniczającego możliwość testowania kodów jest ono stosunkowo łatwe do złamania.
Luka w każdym iPhonie?
Aktualizacja musiałaby zostać dostarczona na wszystkie urządzenia mobilne Apple, a to z kolei umożliwiłoby dostęp do danych każdemu, kto ma zasoby niezbędne do przeprowadzenia ataku na sześcioznakowe, słabe hasło. Z luki korzystaliby cyberprzestępcy, wywiady różnych państw czy rozmaite służby policyjne. To, że lista iPhone’ów, których odblokowaniem jest zainteresowany amerykański wymiar sprawiedliwości, wydłużyła się zaraz po wyroku do 12 urządzeń, zdaje się tę tezę potwierdzać.
Apple, ku pewnemu zaskoczeniu opinii publicznej, zdecydowanie sprzeciwiło się nakazowi. Tim Cook uzasadnił odmowę koniecznością ochrony danych milionów użytkowników urządzeń
Sądowa batalia dekady
W chwili pisania tego tekstu prawnicy Apple nie odpowiedzieli jeszcze na decyzję sądu, ale z listu otwartego Tima Cooka wynika jasno, że korporacja jest zdecydowana na walkę sądową z departamentem sprawiedliwości. Biorąc pod uwagę zasoby obydwu stron, walka będzie długa i zapewne skończy przed amerykańskim Sądem Najwyższym, który zapewne wyznaczy granice dopuszczalnej inwigilacji oraz stosowania wspomnianego prawa z 1789 roku w kontekście inwigilacji elektronicznej. Rozstrzygnięcie może wpłynąć na los użytkowników smartfonów na całym świecie. Edward Snowden, aktywista, który ujawnił programy inwigilacyjne amerykańskiego wywiadu, nazwał zbliżający się proces najważniejszą sprawą sądową dekady.
Wsparcie branży
W swojej batalii Apple znalazł sojuszników nie tylko wśród organizacji pozarządowych, które zajmują się ochroną prywatności. Najsilniejszego wsparcia udzieliła firma Google. Prezes Google Sundar Pichai nazwał pomysły na ułatwienie włamywania się do systemu „niebezpiecznym precedensem”. Z drugiej strony twórca Microsoftu Bill Gates w wywiadzie dla „Financial Times” powiedział, że Apple powinno pomóc FBI, ale tylko w tej jednej sprawie. Na szczęście wśród autorytetów IT jest to głos odosobniony.
Problem w tym, że do danych w urządzeniu nie można się dostać. Zabezpieczenia są tak skonstruowane, że producent nie może ich obejść, bo nie ma dostępu do unikalnego klucza szyfrującego w urządzeniu – jest on zakodowany sprzętowo, a odczytać go może tylko koprocesor odpowiedzialny za szyfrowanie. Ten z kolei działa pod kontrolą własnego mikrokernela, niezależnie od głównego procesora i systemu operacyjnego – te nie mają dostępu do kluczy, mechanizmu szyfrowania i autoryzacji.
Aktualizacja musiałaby zostać dostarczona na wszystkie urządzenia mobilne Apple, a to z kolei umożliwiłoby dostęp do danych każdemu, kto ma zasoby niezbędne do przeprowadzenia ataku na sześcioznakowe, słabe hasło. Z luki korzystaliby cyberprzestępcy, wywiady różnych państw czy rozmaite służby policyjne. To, że lista iPhone’ów, których odblokowaniem jest zainteresowany amerykański wymiar sprawiedliwości, wydłużyła się zaraz po wyroku do 12 urządzeń, zdaje się tę tezę potwierdzać.
Apple, ku pewnemu zaskoczeniu opinii publicznej, zdecydowanie sprzeciwiło się nakazowi. Tim Cook uzasadnił odmowę koniecznością ochrony danych milionów użytkowników urządzeń
