Niezależnie od tego, czy jak Elon Musk wszczepiamy do mózgu świni chip, czy zamrażamy się po śmierci w ciekłym azocie, chodzi tylko o jedno. Katarzyna Bielińska
źródło: Adobe Stock
Dla Elona Muska nie ma problemów nie do rozwiązania. Przygnębiają cię zatłoczone ulice metropolii? Przejedź się tunelem wydrążonym pod ziemią. Cicho i bez korków. Męczy cię smog przekraczający wszelkie możliwe normy? Skorzystaj z elektrycznego samochodu. Nie musisz nawet do niego wsiadać, bo pojedzie sam. Potrzebujesz zapasowej planety do życia? Mars wydaje się idealny do kolonizacji. W swoich ostatnim projekcie innowacyjny miliarder znów przekracza wszelkie bariery.
Na zlecenie jednego z najbogatszych osób naukowcy z neurobiologicznego startupu Neuralink umożliwili połączenie ludzkiego mózgu z komputerem. Po co? Dzięki interfejsowi mózg-komputer (ang. brain-computer interface) możliwe będzie ominięcie uszkodzonych połączeń nerwowych. Musk obiecuje wiele: osoby sparaliżowane będą mogłyby sterować ciałem myślami a niewidome – patrzeć na świat za pomocą kamer.
Proszę państwa, oto świnia
– Spójrzcie tylko: mamy tu zdrową i szczęśliwą świnię, która początkowo była nieśmiała, ale teraz jest pełna energii i kocha życie – powiedział Musk o Gertrude, która miała od dwóch miesięcy wszczepiony w mózgu chip. Bo amerykański przedsiębiorca nie jest gołosłowny w swoich obietnicach. Prototyp interfejsu już jest – w mózgu zwierzęcia. Zaprezentowany publiczności – jak to u Muska – z wielką pompą, podczas transmisji na żywo prawie rok temu.
źródło: YouTube
W mózgu Gertrude został zainstalowany zasilany baterią krążek wielkości monety, który za pomocą 1024 elektrod i moduł Buetooth może łączyć się z komputerem. Nitkowate elastyczne elektrody sięgają kory mózgowej – zewnętrznej warstwy mózgu odpowiedzialnej za liczne funkcje, w tym kontrolę motoryczną i sensoryczne sprzężenie zwrotne. Niestandardowy chip wzmacnia sygnały z kory i bezprzewodowo przekazuje je do komputera. Elektrody zostały ostrożnie włożone do mózgu Gertrude przez robota chirurgicznego i są w stanie rejestrować (i teoretycznie również generować) słabe sygnały elektryczne wytwarzane przez poszczególne neurony.
– To coś takiego jak Fitbit [czyli rodzaj opaski monitorującej, która wysyła sygnały o aktywności wewnątrz ciała do urządzenia zewnętrznego – przyp. red.] z malutkimi przewodami, umieszczony w czaszce – tak Elon Musk opisywał działanie urządzenia. Podczas demonstracji innowator spacerował w pobliżu zagrody z kilkoma świniami, spośród których niektóre miały wszczepione chipy. Dzięki komputerowi można było obejrzeć i usłyszeć aktywność mózgu Gertrude – na potrzeby prezentacji sygnały mózgowe zostały przekształcone w słyszalne sygnały dźwiękowe, które stawały się częstsze, gdy zwierzę delektowało się smakołykami. Na eksperyment pozwoliła FDA, czyli amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków, która uznała projekt Muska za przełomowy. Jest to o tyle istotne, że aprobata tej instytucji może przyspieszyć kliniczne testy na ludziach.
Życie bez chorób, życie bez śmierci
Transhumanizm postulujący możliwość i potrzebę użycia nauki i techniki, w szczególności neurotechnologii, biotechnologii i nanotechnologii, do przezwyciężenia ludzkich ograniczeń i poprawy kondycji ludzkiej nie jest niczym nowym. Jako pierwszy w 1957 r. tego określenia użył biolog Julian Huxley, kiedy został sekretarzem generalnym dopiero co powstałego UNESCO. Propagatorzy ruchu transhumanicznego uważają, że dzięki technologii świat i byt ludzki mogą przekraczać własną egzystencję – choroby, proces starzenia się, a nawet śmierć niedługo już staną się przeszłością. Brzmi to wszystko naprawdę ekscytująco, zwłaszcza że o połączeniu człowieka z maszyną ludzkość marzy od zawsze. Całkiem realnego kształtu tym fantazjom nadał dynamiczny skok technologiczny, jaki nastąpił w XX w. oraz XXI w., a zwłaszcza rozwój sztucznej inteligencji. Wszystko to sprawiło, że realizacja transhumanistycznej koncepcji wydaje się dziś być bardziej na wyciągnięcie ręki niż kiedykolwiek wcześniej.
A eksperymenty Elona Muska nie są jedynymi, które zbliżają nas do tej wizji. To, czym Amerykanin chwali się w świetle kamer w niezliczonych transmisjach na żywo z udziałem świni (a ostatnio – grającej w gry wideo małpy), jest wtórne do tego, co już wypracowała nauka. Dekadę temu David Borton i Arto Nurmikko, naukowcy z Uniwersytetu Browna, opracowali bezprzewodowy czujnik, który był w stanie rejestrować aktywność neuronową świń i małp. W 2016 roku naukowcy wykazali, że może on pomóc sparaliżowanym małpom chodzić. Po raz pierwszy implant podobny do wykorzystanego w projekcie Neuralink umieszczono w ludzkim mózgu już 15 lat temu. Bohaterem eksperymentalnego zabiegu przeprowadzonego w ramach projektu BrainGate był sparaliżowany Matthew Nagle. Mężczyzna wykorzystał swój implant, by zagrać w legendarnej grze Pong, w której gracz odbija piłeczkę, wykonując proste ruchy góra-dół. Do opanowania umysłem ruchów piłeczki potrzebował czterech dni.
Zdjęcie atrapy interfejsu BrainGate Matthew Nagle w 2006 r.
źródło: Paul Wicks/Wikipedia
Kawiarnia z robotami
Podobnych przedsięwzięć, które łączą ludzkie mózgi z maszynami jest więcej. Japoński start-up OryLab trzy lata temu otworzył w Tokio kawiarnię Avatar Cafe DAWN, w której zbierają zamówienia małe roboty sterowane przez osoby sparaliżowane przebywające w szpitalu, pod respiratorami.
źródło: OryLab
„Piloci” (pacjenci ze stwardnieniem zanikowym bocznym i urazami rdzenia kręgowego) mają podgląd sali kawiarni na ekranach komputerów i sterują pracą awatarów-robotów za pomocą nieznacznych ruchów oczu. Każdy stolik jest wyposażony w iPada do obsługi zamówień i komunikacji tekstowej z niepełnosprawnymi. Podczas pilotażu projektu kawiarnię odwiedziło 5000 osób; przedsięwzięcie spodobało się na tyle, że od 22 czerwca br. kawiarnia pracuje już na stałe. Roboty kelnerskie nie są zresztą nowością, trzej humanoidalni kelnerzy zwani „Gingers” są już wykorzystywani w restauracji Naulo w Nepalu.
Dzięki interfejsom mózg-maszyna osoby sparaliżowane mogą uczestniczyć w normalnym życiu. Rozwój bioniki i sztucznej inteligencji pozwala nie tylko sterować protezami, ale i zastąpić zmysły słuchu, wzroku, węchu, smaku i dotyku ich wersjami bionicznymi. Nie jest to łatwe i wymaga ścisłej współpracy specjalistów bioinżynierii, nanotechnologii, elektroniki, neuronauki i bioprodukcji, jednak coraz częściej pojawiają się prototypy bionicznych narządów zmysłów, takie jak choćby sztuczne oko 3D opracowane przez międzynarodowy zespół kierowany przez naukowców z Uniwersytetu Nauki i Techniki w Hongkongu (HKUST), które przewyższa parametrami możliwości ludzkiego narządu wzroku. Zapewnia znacznie ostrzejsze widzenie i wykrywa promieniowanie podczerwonego w ciemności.
Zamrożeni po śmierci
Krok po kroku idziemy w kierunku spełnienia się ostatecznej fantazji transhumanistów – człowieka zespolonego całkowicie z komputerem, którego jaźń można przedstawić w kodzie binarnym. Marsz to jednak powolny. Metody potrzebne do osiągnięcia tego celu opierają się na dotychczas niezrealizowanych obietnicach inżynierii genetycznej, nanotechnologii i wielu innych nauk, więc realizacja wizji cyborga-nadczłowieka, którego nie imają się choroby czy nawet śmierć, może zająć jeszcze wiele dziesięcioleci. To jednak nie jest problem. Amerykański wynalazca i przedsiębiorca Ray Kurzweil, pionier nanotechnologii Eric Drexler oraz Peter Thiel, założyciel PayPala chcą do tego czasu przeczekać zamrożeni w ciekłym azocie do temperatury -196 stopni. Takich osób jest więcej, a krionika, czyli metoda zamrażania i przechowania ludzkiego ciała oraz jego organów (np. mózgu) coraz bardziej zyskuje na popularności. Wśród osób, które zdecydowały się na zamrożenie w nadziei, że umożliwi im to dotrwanie do momentu, w którym medycyna pozwoli leczyć nieuleczalne dziś choroby, a technika zapewni im doskonałe ciała nadludzi, są m.in. James Bedford – profesor psychologii na Uniwersytecie Kalifornijskim i pierwsza osoba na świecie poddana kriokonserwacji (w 1967 r.). W ciekłym azocie w oczekiwaniu na lepsze czasy przebywają również Hal Finney, wybitny informatyk i znany twórca gier wideo, który decyzję o zmrożeniu podjął po tym, jak zachorował na stwardnienie zanikowe boczne oraz Ted Williams, gwiazda futbolu amerykańskiego. Decyzję o zamrożeniu go po śmierci w 2002 r. podjęły jego dzieci.
W stalowanych komorach Alcor Life Extension Foundation ponad 180 ciał zamrożonych w ciekłym azocie źródło: Alcor Life Extension Foundation
W stalowanych komorach przechowalni Alcor Life Extension Foundation, największej tego typu na świecie, znajduje się ponad 180 osób, z czego około stu to same głowy (mózgi są przechowywane wewnątrz głowy, po chirurgicznym usunięciu reszty ciała podczas zabiegu neuroprezerwacji). Kolejnych 1338 osób oczekuje na spoczęcie w komorach z ciekłym azotem firmy Alcor. W sumie na świecie w wizję lepszego jutra po wielu latach zamrożenia uwierzyło ponad 250 osób. W przypadku Alcor najstarszą osobą jest 102-letnia kobieta, najmłodszą – dwulatka. Oczywiście tego rodzaju usługi nie należą do tanich – krioprezerwacja mózgu kosztuje 80 tys. dolarów, zaś hibernacja całego ciała to koszt 200 tys. dolarów.
Emulacja mózgu
Miejsce w Alcorze zarezerwował – jeszcze za życia – dr Anders Sandberg, naukowiec z Future of Humanity Institute na Uniwersytecie Oksfordzkim. Futurysta, który na co dzień koncentruje się na społecznych i etycznych problemach związanych z ulepszaniem kondycji ludzkiej poprzez technikę, oraz określaniem możliwości naukowych przyszłych zdobyczy techniki, opracował jeszcze inną metodę zespolenia człowieka z maszyną: emulację mózgu. Polega on na zeskanowaniu ludzkiego mózgu – neuronów oraz rozgałęzień między nimi. W jaki sposób? Cóż, tego naukowiec precyzyjnie nie określił – wszystko zależy od tego, która technologia szybciej się rozwinie – np. przy użyciu nanobotów lub mikroskopów elektronowych. Taki skan stawałby się konspektem, na podstawie którego możliwa będzie rekonstrukcja sieci neuronowych mózgu pacjenta, konwertowana następnie w model obliczeniowy. Dane po emulacji Sandberg zaleca przechowywać na „niebędącym ciałem substracie”: superkomputerze albo humanoidalnej maszynie. Oczywiście, gdyby już teraz istniała techniczna możliwość stworzenia cyfrowej, działającej kopii ludzkiego mózgu, to potrzebny byłby odpowiedni komputer. Jednak maszyna z CPU o mocy obliczeniowej około 1 EFLOPS (eksaflops) i pamięcią o pojemności 500 PB (petabajt) to jednak kwestia najbliższych lat, przynajmniej tej stricte technicznej bariery nie musimy się obawiać.
Przełomowy 2030 rok
Ale są też inne. Krytycy idei transhumanizmu z pobłażaniem patrzą na te wszystkiej cudowne wizje świata, w którym człowiek uwolni się od wszelkich cielesnych ograniczeń. Po części mają rację – wiele z prac naukowców grzęźnie w mglistych zapowiedziach przyszłości. Kolonizacja Marsa? Świetnie, ale proszę o datę tej podróży? Automatyczne Tesle poruszające się podziemnymi tunelami? Cóż, dziś do pracy większość z nas jechała „po bożemu” – w korkach czy zatłoczonych autobusach. Sparaliżowane osoby, mogące mające przywilej pracy w hipserskich kawiarniach jako piloci małych robotów to też raczej nie codzienność współczesnych szpitali czy domów opieki. Naczelnym pytaniem, stawianym tranhumanistom, jest pytanie „kiedy”. Raymond „Ray” Kurzweil, amerykański informatyk, naukowiec, pisarz, futurolog i propagator idei transhumanizmu, oraz jego zwolennicy jeszcze kilka lat temu twierdzili, że punkt zwrotny, w którym biotechnologia umożliwi unię między ludźmi a prawdziwie inteligentnymi komputerami i systemami sztucznej inteligencji, zostanie osiągnięty około roku 2030. Staniemy się bogami, a raczej „gwiezdnymi dziećmi” jak z filmu „2001: Odyseja kosmiczna”. Cóż, od wielkiej chwili dzieli nas niespełna dekada.
Po założeniu konta otrzymujesz możliwość oceniania materiałów, uczestnictwa w życiu forum oraz komentowania artykułów i aktualności przy użyciu indywidualnego identyfikatora.