Powrót do składaków
PC Format 4/2020
Patrząc przekrojowo na świat telefonów komórkowych, nietrudno zauważyć, że poprzedni rok upłynął pod znakiem powrotu składanych konstrukcji. Historia poniekąd zatoczyła koło ale żeby było to możliwe, wcześniej musiał nastąpić przełom technologiczny. I to w wielu obszarach. MARCIN KWIECIEŃ
Trudno sobie wyobrazić, że dwa, trzy lata temu największe firmy ot tak, bez wcze śniejszego przygotowania, zaczęły prace nad składanymi smartfonami. Pomysł tenoczywiście pojawił się już wcześniej – przede wszystkim jako próba przełamania wykrystalizowanej wraz z premierą iPhone’a w 2007 roku formy telefonu z ekranem dotykowym. Tak naprawdę jednak od pomysłu do wykonania droga jest daleka – a fakt realizacji wspomnianej idei zawdzięczamy wykorzystaniu kilku technologii, których opracowanie zajęło długie lata kosztownego rozwoju.
Organiczne świecenie
Ci, którzy śledzą doniesienia z różnego rodzaju targów elektroniki użytkowej w Niemczech, USA czy w Azji, na pewno pamiętają wielokrotnie pokazywane tam koncepcyjne modele telefonów w postaci opasek na ręce, urządzeń składanych w pół lub nawet zwijanych w niewielki rulon. Niezależnie od tego, czy gabloty należały do Samsunga czy Asusa – za każdym razem były zamknięte na klucz. I to nawet gdy ekrany gadżetów jarzyły się słabym światłem, wyświetlając interfejsy wczesnych wersji Androida. Przyczyna tego faktu była prozaiczna: lata temu stworzenie takich urządzeń nie było jeszcze możliwe.
Producenci pokazywali nam pomysł na coś nowego, a gadżety były zwyczajnymi wydmuszkami ze statycznymi wyświetlaczami, które z użytkową formą nie miały nic wspólnego. Równocześnie jednak w studiach projektowych wiedziano doskonale, że tak śmiałe założenia mają solidne podstawy naukowe – a najlepszym z nich była koncepcja ekranów OLED. Po raz pierwszy zjawisko elektroluminescencji w materiałach organicznych zaobserwowano bardzo wcześnie, bo na początku lat 50. Mówiąc w skrócie, fenomen ten polega na tym, że wskutek przepływającego przez materiał organiczny prądu emituje on światło – co potencjalnie mogło zaowocować wieloma praktycznymi zastosowaniami. Nic zatem dziwnego, że francuskie badania były kontynuowane przez lata 60. i 70. m.in. w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Ich owocem był złożony w 1975 roku patent na wykonaną z polimeru cienką kliszę, która jarzyła się po przyłożeniu do niej energii elektrycznej.
Do wyświetlacza z prawdziwego zdarzenia wciąż jednak droga była daleka – choćby z tego względu, że na początku lat 90. prymitywne OLED-y wciąż świeciły jedną barwą. Przełom nastąpił dopiero 1999 roku, kiedy – za sprawą badań firm Kodak i Sanyo – zadebiutował pierwszy kolorowy ekranik wykonany w tej technologii. Miał on 2,4 cala i potrafił wyświetlić szerokie spektrum barw. Osiągnięcie to szybko przerodziło się w pierwszy ekran telewizyjny, którego piętnastocalowy prototyp zaprezentowano pod koniec 2002 roku na wystawie CEATEC w Japonii. Tym samym OLED-y zaistniały w elektronice użytkowej.
Do telefonów jednak trafiły nieco później. Pierwszym przenośnym urządzeniem podręcznym z ekranem OLED był Sony CLIÉ PEG-VZ90 – ten PDA ukazał się w 2004 roku i został wyposażony w wyświetlacz o rozdzielczości 480x320. Wartymi wspomnienia są również telefon Nokia N85 z 2008 roku i smartfon Samsung Galaxy S z roku 2010 – pierwszy z flagowej linii smartfonów Samsunga, gdzie zastosowano ekran OLED w wersji z aktywną matrycą i zintegrowanym digitizerem; wyświetlacz ten nosił miano Super AMOLED. Koreański gigant pojawia się tu nieprzypadkowo – dziś jest liderem w zastosowaniu tego typu wyświetlaczy i to właśnie dzięki niemu mogły powstać składane ekrany. Zaczęło się jednak skromnie.
Ekranowe wygibasy
Pierwsze jaskółki zapowiadające nową technologię pojawiły się już w 2008 roku, kiedy koreański producent pokazał najcieńszy wówczas wyświetlacz OLED o grubości 0,05 mm i zadeklarował, że możliwe jest jego wyginanie i zginanie przy zachowaniu pełnej funkcjonalności. Twierdzenie udowodnił premierą Samsunga Galaxy Round w 2013 roku – był to pierwszy komercyjny produkt korzystający z wykrzywionego ekranu. Sprzęt opierał się na konstrukcji Galaxy Note’a 3, jego ekran jednak cechował się stosunkowo niewielkim, choć zauważalnym promieniem krzywizny: podobnie jak w przypadku współczesnych monitorów gamingowych, zewnętrzne krawędzie wyświetlacza wznosiły się ponad płaszczyznę środka – całościowo wyglądał więc, jakby był wklęsły.
Premiera zrobiła trochę szumu, koniec końców jednak miała lokalny, koreański charakter – na globalne uderzenie trzeba było poczekać jeszcze trochę. A konkretniej – do wypuszczenia na rynek smartfonów Galaxy Note Edge i Samsung Galaxy S6 Edge, odpowiednio w 2014 i 2015 roku. W obydwu przypadkach zrezygnowano z krzywizny całego wyświetlacza, zawijając jedynie do dołu boczne krawędzie ekranu: prawą w przypadku Note’a i obydwie w modelu Galaxy. Powstałą w tę sposób obłą powierzchnię producent wykorzystał m.in. na wprowadzenie przyborników z najczęściej używanymi skrótami do aplikacji systemowych.
Wraz z premierą wymienionych telefonów Samsung udowodnił, że potrafi zrobić ekran, który nie musi być płaski jak tafla szkła. Na odzew nie trzeba było długo czekać. Już trzy lata po premierze Galaxy S6 Edge najwięksi producenci telefonów z LG, Microsoftem, jak i samym Samsungiem na czele zadeklarowali, że pracują nad telefonami wyposażonymi w składane wyświetlacze. Oczywiście sam koncept jako taki nie był nowy. Postanowiono po prostu powrócić do pomysłu telefonów typu flip, które u nas nazywano zwyczajnie – aparatami z klapką, anglojęzyczni użytkownicy z kolei częstokroć określali je mianem clamshell, od muszli małża, która składała się w bardzo podobny sposób. Urządzenia te pojawiły się już w 1996 roku za sprawą Motoroli i modelu StarTAC, wiele osób jednak ich rodowodu upatrywało w serialu StarTrek z lat 60., gdzie bohaterowie używali podobnych komunikatorów.
Telefony te cieszyły się dużą popularnością przez dziesięciolecie otwierające XXI wiek. Konstrukcja ostatecznie jednak odeszła w zapomnienie za sprawą wejścia na rynek smartfonów, w któ- rych mechaniczną klawiaturę – a więc połówkę „muszli” flipów – zastąpiła ekranowa. Siłą rzeczy jednolita powierzchnia ekranu pierwszych smartfonów nie pozwalała na ich składanie – użytkownikom to jednak nie przeszkadzało, gdyż w zamian dostali sprzęt o wiele wszechstronniejszy. Oczywiście pojawiły się próby utrzymania w sprzedaży modeli typu flip poprzez ominięcie przeszkód technologicznych. Tak zrobiła choćby firma Kyocera, która złożyła telefon z dwóch niezależnych ekranów i w 2011 roku do sprzedaży trafił rozkładany model Echo. Nie zatrzymało to jednak postępu i ostatecznie „składaki” zostały zmarginalizowane.
Idzie nowe
W powszechnej opinii to właśnie Samsung Galaxy Fold był pierwszym publicznie zaprezentowanym składanym telefonem. Nie jest to jednak prawda. Koreańczyków wyprzedzili Chińczycy i niezbyt znana szerzej firma Royole. Już pod koniec 2018 roku pokazała ona telefon FlexPai. Był to smartfon, w którym do użyto zginanego wzdłuż pionowej osi ekranu. Co ciekawe – jak na światową premierę technologii, wcale nie szokował ceną.
W przeliczeniu na naszą walutę wynosiła ona ok. 5000 zł, sprzęt zaś był wyposażony w wyświetlacz AMOLED 7,8” o rozdzielczości 1920x1440. Do ograniczonej sprzedaży Royole FlexPai trafił co prawda później – tak czy inaczej jednak wyprzedził Folda. U nas sprzęt Samsunga dotarł na półki sklepowe dopiero 6 września 2019 roku. Opóźniona premiera składanego flagowca wiązała się z kłopotami technicznymi, jakie trapiły nowinkę. Okazało się, że ekran, który miał być sztandarowym osiągnięciem koreań- skich inżynierów ma swoje mankamenty. Zawiniło przede wszystkim jego zabezpieczenie. Zewnętrzna warstwa ochronna wyglądała jak folia, która do tego szybko się odklejała, pozostawiając tym samym złudzenie, że jest to tymczasowe, fabryczne zabezpieczenie sprzętu.
Na skutki nie trzeba było długo czekać: świat obiegły zdjęcia zniszczonych wyświetlaczy, z których siłą próbowano zdejmować jego, jak się okazało, integralną część. Ostatecznie jednak problemy pokonano, a premiera Galaxy Folda oficjalnie już otworzyła nową erę w rozwoju smartfonów.
Szkiełkiem i folią
Kłopoty Samsunga pokazały jednak co innego: składane telefony to bardzo delikatne urządzenia. Przyzwyczailiśmy się, że ekran smartfona zabezpiecza warstwa szkła, która sprawia, że urządzenie jest wygodne w użytkowaniu, ale szkło też, a w zasadzie przede wszystkim, w bardzo dużym stopniu – no, może nie licząc upadków – chroni wyświetlacz przed uszkodzeniem.
Galaxy Fold jednak, jak już zostało wspomniane, został od frontu oklejony polimerowym tworzywem, które nie dość, że jest podatne na rozwarstwienia i trwałe odkształcenia (stąd widoczne po pewnym czasie „zmarszczki” na powierzchni ekranu), to jeszcze swą twardością odbiega od standardów typowych dla smartfonów. Producent nie był w stanie zastosować innego materiału, gdyż odpowiednia do tego celu osłona... jeszcze nie istniała.