Niewybrednymi obelgami internauci próbowali zagłuszyć „Katolicki głos w internecie” Grażyny Żarko, nauczycielki, która dzieliła się m.in. stosowanymi w szkole metodami i technikami skutecznego wychowywania uczniów. „Klęczenie z doniczką, linijką po łapach, targanie za uszy, pisanie 100 razy ‘będę grzeczny’ […] odmawianie różańca, ośmieszanie przed klasą, poniżanie” znalazły się wśród metod „psychologicznych i bardziej bezpośrednich”.
Wrzenie na YouTube
W internecie klipy, od początku budzące negatywne emocje, zaczęły rozchodzić się wirusowo, co błyskawicznie nakręciło popularność Grażyny. Po dwóch miesiącach, gdy liczba odsłon zbliżyła się do dwóch milionów, z Grażyną „dyskutowali” już nie tylko szeregowi internauci, ale także celebryci w rodzaju Kuby Wojewódzkiego, a jej klipy nadawano przez radio. Wraz z popularnością rosła agresja internautów. Liczne pojawiające się groźby pozbawienia życia, a także fakt, że aktorkę odgrywającą Grażynę rozpoznała młodzież na osiedlu, skłoniły pomysłodawców akcji do jej przerwania. Kulisy projektu Grażyna można obejrzeć w ostatnim klipie opublikowanym na jej kanale.
Pozostał kac
Pomysłodawcy, producent telewizyjny Grzegorz Cholewa oraz reżyser i scenarzysta Bartłomiej Szkop, pieczołowicie dokumentowali proces tworzenia rzekomych wideopostów, a także rozmawiali z aktorką Anną Lisak na temat jej odczuć związanych z agresywnymi komentarzami.
Po tym, jak się okazało, że pani Anna nie ma nic wspólnego z poglądami Grażyny, a wypowiadane przez nią kwestie były zaplanowane, tak by zawierały to, czego nienawidzi młodsza generacja, która żyje w sieci, internauci rzucili się do przepraszania.
Agresja w komentarzach internetowych nie jest niczym nowym. Zetknął się z nią każdy, kto publikował cokolwiek w sieci. Jednak chamstwo w tym wypadku było wyjątkowo skondensowane, co częściowo jest zasługą twórców prowokacji, którzy potrafili szarpnąć za odpowiednią strunę. Jak mówią, chcieli zwrócić w ten sposób uwagę nie tylko na chamstwo, ale także na łatwość, z jaką poddajemy się manipulacji.
Co z tym zrobić?
Lekarstwem jest ograniczenie anonimowości internautów, czego dowodem jest wyższy poziom komentarzy na
Facebooku, niż np. portalach, które pozwalają na komentowanie bez posiadania konta.
Google zrobił pierwszy krok, by zmniejszyć anonimowość na YouTube. W anglojęzycznej wersji prosi o podanie nazwiska i powiązanie kanału YouTube z Google Plus.