Ku miniaturyzacji
Najważniejszym szczegółem konstrukcyjnym odróżniającym Joybee od typowego projektora jest lampa podświetlająca przetwornik DLP. Zamiast żarówki o mocy 200–300 W zastosowano lampę typu LED, dzięki czemu projektor pobiera typowo 60 W mocy i znacznie mniej się nagrzewa. Niestety, pracuje niemal tak samo głośno jak klasyczny projektor.
Joybee ma nietypowy panel sterujący – zamiast zestawu przycisków jest to podświetlany panel dotykowy. Źle się jednak z niego korzysta, bo poszczególnych przycisków nie wyczuwa się pod palcami. Pilot również jest niewygodny.
Prosto z pendrive’a
Obok wejścia D-Sub GP1 ma także wejście USB, z którego może bezpośrednio odtwarzać zdjęcia i filmy, dzięki czemu jest możliwe ich oglądanie bez włączania komputera. Jednak obsługa filmów jest bardzo słaba, praktycznie bezużyteczna, ponieważ mogą to być jedynie nagrania w formacie Motion JPEG albo MPEG‑1. Dlatego w zestawie Benq dołącza oprogramowanie do konwersji filmów.
Konfiguracja urządzenia i obsługa nośników USB jest dobrze opracowana. Polskojęzyczne menu zostało podzielone na część konfiguracyjną oraz część do obsługi multimediów, przy czym ta pierwsza domyślnie wyświetla się w postaci uproszczonej.
Jak to działa
Projektor daje całkiem niezły obraz o kontraście 600:1 i niewielkim błędzie odwzorowania barw – w tym względzie nie ustępuje typowym projektorom DLP. Trzeba jednak ustawić inny niż domyślny tryb kolorów (najlepiej „Zdjęcia”).
Wadą pozostaje słaba jasność, choć bez problemu daje się uzyskać obraz o przekątnej około 2 metrów (z odległości 3 metrów od ekranu). Gdy jest za ciemno, można przysunąć projektor do ekranu – obraz będzie mniejszy, ale jaśniejszy. Natomiast problemem, którego nie da się ominąć, jest mała rozdzielczość – można podłączyć sygnał 1280x1024, ale i tak będzie wyświetlany z maksymalną rozdzielczością 858x600.
PLUSY:
- Wymiary i masa
- Intuicyjne menu
- Bezpośrednie odtwarzanie z USB
MINUSY:
- Mała rozdzielczość
- Niewielka jasność
- Głośna praca