Wszyscy chyba się zgodzą z tezą, że wirtualny dźwięk przestrzenny to już żadna nowość. W wydaniu Audeze jednak jest to cecha unikatowa i coś, co sprawia, że słuchawki zachwycają. Słuchawki Mobius potrafią bowiem rozpoznawać swoją pozycję w przestrzeni i względem niej dostosowywać dźwięk. Grzegorz Karaś
Redakcyjne cacko
Dawno już do redakcji nie trafił sprzęt, który wywołałby takie poruszenie. Na pierwszy rzut oka – zwykłe słuchawki. Wystarczy jednak usiąść przed komputerem, odwrócić się od monitora i… doświadczyć magii.
Jak z głośnikami
Mając na uszach zestaw Mobius, można ulec złudzeniu, że siedzimy przed pecetem wyposażonym w zwyczajne głośniki. Dźwięk przestrzenny może być tu bowiem zakotwiczony w przestrzeni: po włączeniu słuchawki zapamiętują pozycję, w której się znajdują, jako wyjściową. Następnie przy każdym ruchu głowy tak dostosowują dźwięk dobiegający z muszli, że użytkownik ma wrażenie, iż dobiega on właśnie z tego początkowego kierunku. Niesamowity efekt! Patrząc np. przez lewe ramię, mamy wrażenie, że muzyka czy efekty z gier lub filmów dobiegają z prawej strony – czyli z miejsca, gdzie np. stoi monitor, jeśli tylko uruchomiliśmy zestaw, siedząc przy biurku frontem do ekranu.
Złudzenie jest tak mocne, że na początku kilkukrotnie sprawdzałem, czy rzeczywiście włączyłem Mobiusa, czy jednak za przekazywanie sygnału audio odpowiadają stojące naprzeciw mnie głośniki.
Sterować słuchawkami jest bardzo łatwo – choć sam zestaw jest dość mało responsywny. By włączyć urządzenie, należy przytrzymać Power przez około 5 sekund. To samo z wyłączeniem. Drobnym minusem jest również fakt, że słuchawki nie zapamiętują głośności – dopiero manipulacja pokrętłem sprawia, że natężenie dźwięku przeskakuje do uprzednio wybranego poziomu. Za to „centrowanie” wirtualnej sceny jest banalne: wystarczy wcisnąć przycisk 3D na muszli.
Jego dłuższe przyciśnięcie powoduje przejście w tryb przestrzenny bez zapamiętywania kierunku, a następnie w zwyczajne stereo.