Tanie granie
Pudełkowe wydania produkcji pecetowych sprzedawane w tradycyjnych sklepach uchodzą za przeżytek, więc próżno szukać wśród nich propozycji mniejszych wydawców. Opakowanie edycji podstawowej często i tak zawiera zresztą niewiele więcej niż klucz aktywujący grę na platformie sieciowej. Taki zakup ma sens głównie wtedy, gdy zależy nam na zdobyciu wysokobudżetowego tytułu bez zwlekania, w dniu premiery. Wadą produktu z lokalnej dystrybucji będzie np. brak wyboru wersji językowej, ale cena to wynagrodzi. Najgłośniejsze listopadowe premiery, Fallout 76 i Battlefield V, kosztowały w wersji elektronicznej u producenta po 250 zł, a w rodzimych sklepach odpowiednio 180 i 200 zł. Wydania pudełkowe są też pożądane przez posiadaczy konsoli (akapit „Pożyteczne używki”). W pozostałych przypadkach lepiej skorzystać z naszych porad i postawić na „cyfrę”.
Na platformie Steam (www.steampowered.com) i na polskim GOG-u (www.gog.com) czekają tysiące gier, które do pudełek nigdy nie trafią – przede wszystkim zawsze tańsze, często bardzo ambitne produkcje niezależne, np. czarno-białe Return of the Obra Dinn. Dzięki regularnym wyprzedażom są to także dobre źródła odrobinę starszych produkcji klasy AAA. Przez cały rok powracają sięgające 90 procent obniżki tematyczne, np. klasyki danego gatunku lub katalogu producenta, ale szał zaczyna się z rabatami sezonowymi. Organizowana pod koniec czerwca wyprzedaż letnia i obniżki z okazji Gwiazdki sprawiają, że ceny niemalże całego katalogu spadają na łeb na szyję – często dotyczy to też gier sprzed zaledwie kilku miesięcy i przebojów takich jak Dark Souls 3, które w czerwcu nagle potaniało do 50 zł. Ptaszki ćwierkają, że świąteczna wyprzedaż na Steamie potrwa od 20 grudnia do 3 stycznia, warto więc czekać z gwiazdkowymi zakupami do ostatniej chwili.
Konsolowcy dobrze znają comiesięczne opłaty. PlayStation Plus i Xbox Live Gold są potrzebne do zabawy wieloosobowej w wielu tytułach, co miesiąc otwierają też dostęp do innego zestawu gier, po części otrzymywanych na własność. Rozwinięciem pomysłu są subskrypcje Xbox Game Pass (ma trafić na pecety!) i nieobecne jeszcze w Polsce, ale pozwalające nawet strumieniować gry z konsoli na komputer PlayStation Now, z bazami najnowszych tytułów odblokowywanymi za 40–75 zł miesięcznie. Na „blaszakach” pomysł działa m.in. za sprawą Origin Access (www.origin.com). Za 15 zł miesięcznie (lub 60 zł, jeśli chcemy bez limitów grać np. w Battlefielda V) otrzymujemy dostęp do ok. 160 gier, m.in. nieobecnych na Steamie tytułów Electronic Arts. Podobną usługę uruchomili włodarze komunikatora Discord (discordapp.com/nitro). Płacąc 10 dolarów miesięcznie, zagramy np. w FTL i Metro Last Light: Redux. Nitro próbuje też sił z grami na czasową wyłączność i wczesnym dostępem.
Gry na PlayStation 4 i Xboksa One są droższe od komputerowych, ale zakup „fizycznego” pudełka z grą (a nie wersji czysto elektronicznej, ściąganej na dysk) ma zaletę, której pecetowcy mogą dziś tylko zazdrościć. Każdy tytuł można legalnie odsprzedać lub pożyczyć. Nowy nabywca straci aktywowaną jednorazowymi kodami zawartość dodatkową, musi też sprawdzić, czy np. płyta nie jest porysowana, ale bez problemu może cieszyć się pełnowartościową zabawą, także w trybie wieloosobowym. Przykład? Wydane 5 października Assassin’s Creed: Odyssey w wersji na PlayStation 4 półtora miesiąca po premierze można było od ręki kupić za 170 zł, podczas gdy „nówka” nadal kosztowała 250 zł. Handlować można na Allegro albo OLX, są też strony pośredników, np. Gametrade.pl, które po miesiącach zapaści zaczęło stawać na nogi. Katalogi z „używkami” ma też wiele sklepów z grami, a nawet sieć Empik.
Wywodzące się z Rzeszowa G2A.com i silnie powiązane z naszym krajem Kinguin.com to tzw. marketplace’y, czyli strony, które pośredniczą w sprzedaży kluczy aktywacyjnych, a także np. walut premium używanych w grach online. Wystarczy znaleźć interesującą pozycję, wybrać sprzedawcę z dużą liczbą dobrych ocen i dokonać zakupu, decydując przedtem, czy chcemy pozostawić włączoną dodatkowo płatną „ochronę” zakupu (choć dział obsługi klienta pomaga i bez niej). Zaoszczędzimy kilkadziesiąt procent. Warto jednak pamiętać, że takie strony budzą sprzeciw części twórców gier – jeśli np. kodu użyjemy w Guild Wars 2, możemy zostać zbanowani. Niechęć wynika stąd, że do zakupu części wystawionych kodów mogły zostać użyte np. skradzione karty kredytowe, istnieje ryzyko chargebacku, a handlarze dorabiają na odsprzedawaniu gier kupionych hurtem na wyprzedaży (cena wspomnianego Dark Souls 3 się pokrywa!), w bundle’ach lub zdobytych taniej w innym regionie. No właśnie, trzeba uważać, bo niektóre klucze mogą nie działać w wybranych krajach.