Cechą wspólną jest nie tylko dokładny pomiar tętna oraz wodoodporność wystarczająca do monitoringu przebiegu treningów na basenie, ale także kolorowy, cały czas włączony wyświetlacz LCD. Zużywa minimalne ilości energii (formalnie rzecz biorąc to już e-papier, a nie zwykłe LCD), jest także doskonale czytelny w pełnym słońcu, choć gdy jest ciemno, trzeba włączyć podświetlanie. I choć kolory nie są tak żywe, jak w przypadku OLED-ów Samsunga, jest to niewielka cena za dwa tygodnie normalnego użytkowania.
Co ważne, Fenix 5 to nie tylko bardzo dobry zegarek sportowy z automatyczną rejestracją aktywności i treningów, wyznaczaniem wydajności organizmu i śledzenia jej zmian. To również dobry smartwatch.
Mamy więc możliwość instalacji cyferblatów i aplikacji, dostęp do kalendarza czy wyświetlanie powiadomień oraz informacji o nadchodzących połączeniach. Fenix 5 pozwala także sterować odtwarzaniem muzyki ze smartfona, podaje prognozę pogody, czasy wschodów i zachodów słońca, a w wersji 5X (oraz w Plusach) ma nawet wbudowane dokładne mapy.
Plusy dodają do tego płatności zbliżeniowe (Garmin Pay) i odtwarzanie muzyki, którą trzeba sobie jednak skopiować, bo streaming np. ze Spotify jest niemożliwy. Nie jest to wprawdzie jeszcze poziom Gearów, Wear OS-a czy Apple’a, ale jeśli szukasz świetnego zegarka sportowego z funkcjami smart, Fenix 5 Garmina nawet w podstawowej wersji jest obecnie najlepszym, co dostępne na rynku.
A choć w jego cenie można mieć Polara M430 i Samsunga Gear Sport (a Plusy są jeszcze o tysiąc złotych droższe!), jeśli tylko 1849 zł cię nie przeraża, polecamy.