Moto Z jest przykładem tego, jak zastosowanie modułowej konstrukcji wpływa na ogólny wygląd i kształt obudowy smartfona, niejednokrotnie ograniczając możliwości projektantów i inżynierów.
Wykonanie
Wspomniane moduły (widoczne na zdjęciach wyżej) montowane są na grzbiecie urządzenia, dlatego jego obudowa jest cienka (ma niewiele ponad 5 mm) i lekka (waży 136 gram). Okupione zostało to małą pojemnością akumulatora oraz wyeliminowaniem portu słuchawkowego. Słuchawki podłączysz do portu USB-C za pomocą dołączonej przejściówki.
Gdy nie używasz żadnego z modułów, na plecach smartfona widać dedykowane im złącze, a obiektyw aparatu wyraźnie wystaje z urządzenia. Dlatego producent dołącza do telefonu tylny panel, który wypełnia pustą przestrzeń. Jego użycie jest mocno wskazane, bez panelu telefon bardzo źle leży w dłoni.
Obudowa jest świetnie wykonana, wzmocniona aluminiową ramką i pokryta od strony ekranu szkłem ochronnym. Przyciski na bocznej krawędzi są małe, ale mają odmienną fakturę. Pod ekranem znajduje się czytnik linii papilarnych, nie pełni on jednak roli przycisku home – ten klawisz jest wyświetlany na ekranie razem z innymi przyciskami nawigacyjnymi. Skanerem możesz odblokować i zablokować ekran.
Specyfikacja
„Zetka” to urządzenie z najwyższej półki (także cenowej). Jej konfiguracji sprzętowej trudno coś zarzucić, wyjątkiem jest wspomniana bateria. Dostajesz najszybszy procesor na rynku, 32 GB pamięci flash i 4 GB RAM-u. Telefon obsługuje dwie karty SIM, ma dwa dobre aparaty (choć przedni ma tylko 5 Mpix), dwukolorową lampę LED oraz lampę do zdjęć selfie. Główny aparat wyposażono w optyczną stabilizację i laserowy autofocus.
Ekran AMOLED uzyskuje najwyższą jasność tylko w trybie automatycznym. Wyświetlane kolory są dość zimne,
a możliwości ich zmiany – ograniczone
Interfejs
Lenovo uważa, że w przygotowanej przez Google wersji Androida nie trzeba wiele zmieniać. Dorzuciło tylko własne polecenia głosowe, możliwość wyświetlania pulpitu w oknie, kilka dodatkowych komend dotykowych
i związanych z ruchem telefonu oraz tryb wyświetlania powiadomień na zablokowanym ekranie. Wygląd interfejsu pozostawiono bez większych zmian.
W specjalnym trybie czuwania ekran aktywuje się, gdy przesuniesz nad nim ręką. Wyświetla wówczas powiadomienia i komunikaty o stanie urządzenia. Smartfon ma najświeższą wersję systemu i najnowszą odsłonę klawiatury ekranowej Google z możliwością regulowania wielkości klawiszy. Na ekranie ustawień wyświetlane są powiadomienia o funkcjach wymagających uwagi, a w menu górnym widać informację o stanie pracy podpiętego modułu.
Rozszerzenia
Te mocowane są pewnie za pomocą silnego magnesu. Dwa pierwsze moduły powiększają akumulator – do wyboru są wersje 2220
i 3150 mAh. PierwszA działa jako rozszerzanie wbudowanej baterii, druga ma własne gniazdko ładowania i może działać jako oddzielny powerbank.
Moduł głośnika powstał we współpracy
z JBL – telefon gra z nim znacznie lepiej niż przy pomocy wbudowanego „brzęczyka”. Jednak w tej cenie można kupić lepsze samodzielne głośniki bezprzewodowe.
Blok z projektorem, podobnie jak głośnik, ma własny akumulator. Działa przez godzinę, zanim zacznie czerpać prąd z baterii smartfona. Optymalna przekątna rzucanego obrazu to 50–60 cali. Gdy projektor ustawisz dalej, obraz staje się bardzo ciemny (projektor ogólnie nie jest specjalnie jasny
– 50 lumenów), natomiast gdy stoi zbyt blisko ekranu, widoczna jest poświata wokół obrazu. Rozdzielczość projektora to raptem SD, więc pojedyncze piksele są zauważalne. Na plus trzeba zaliczyć automatyczne niwelowanie zniekształceń geometrycznych obrazu. Prawdziwego kina domowego za pomocą modułów nie stworzysz, bo jednocześnie może być podłączony tylko jeden dodatek.
Niestety nie mogliśmy przetestować ostatniego z modułów, aparatu Hasselblad. Wydaje się, że obok projektora to najciekawszy blok – ma własny obiektyw z dziesięciokrotnym zoomem optycznym, matrycę 12 Mpix, prawdziwą lampę błyskową oraz duży spust migawki z suwakiem do sterowania zoomem.