Jadę na rowerze, słuchaj, do byle gdzie*
Celem zebrania doświadczeń i z przejazdów szosą, i z leśnych ścieżek „w obcisłym” po Wrocławiu i okolicach włóczyli się Maciej i Marcin. Najważniejszy wniosek jest taki: Mio Cyclo 215 HC się sprawdza. Dość spora gabarytowo obudowa (spełniająca normę IPX5) mieści akumulator, który umożliwia do 10 godzin pracy (można doładowywać w trakcie pracy). Jest to realny czas, ale raczej nie w trybie współpracy z czujnikami. Litery HC w oznaczeniu tego Mio wskazują na to, że w zestawie są łączące się przez ANT+ czujniki tętna, kadencji i prędkości (bez tych dodatków 215 jest tańszy o 200 złotych).
Najważniejszy element do oceny to ekran o przekątnej 3,5 cala, z jasnością wystarczającą nawet w silnym słońcu. Jest dotykowy, a z racji użycia technologii rezystancyjnej można go obsługiwać w rękawiczkach bez nitek przewodzących prąd. Niekiedy trzeba go przycisnąć nieco mocniej, ale poza tym działa bez zarzutu.
I depniemy sobie ode wsi dode wsi
Cyclo 215 wykorzystuje mapy OpenStreetMap (wgrane są dane z 38 europejskich państw), więc o precyzję nawigowania nie musimy się martwić. W ustawieniach możemy wybrać rower miejski, górski, szosowy oraz bieg/marsz, co będzie miało wpływ na wyznaczanie trasy. Mio szybko łapie połączenie GPS i sprawnie przelicza marszrutę. Cel można określić poprzez podanie adresu (z mechanizmem podpowiadania), wybranie punktu na mapie, punktu POI lub zapisanego wcześniej szlaku. Szkoda, że z poziomu samego urządzenia nie da się planować trasy punkt po punkcie – zostaje witryna MioShare.
W trakcie nawigowania Cyclo 215 sprawuje się bardzo dobrze i w czytelny sposób informuje o kolejnych manewrach. Zdarzyło się jednak, że nie potrafił przeliczyć trasy po zjechaniu z tej zaplanowanej i uparcie namawiał do powrotu na pierwotną. Interesująca jest funkcja Surprise Me, która proponuje trzy trasy o wybranej przez użytkownika długości lub czasie trwania – naprawdę warto ją wypróbować. Ukłonem w stronę wygody jest pełna personalizacja wyświetlanych informacji: decydujemy o tym, ile ekranów (oprócz nawigacyjnego) będzie pokazywanych i jakie dane będą zawierać.
Żeby w pełni korzystać z możliwości urządzenia, trzeba podłączyć się do ekosystemu w witrynie MioShare (dane można przenieść do serwisów Strava, Endomondo, TrainingPeaks i Today’s Plan). Jego elementem jest CycloAgent, w którym zarządzamy wynikami treningów, przejechanymi trasami i aktualizujemy mapy – innego sposobu na zmianę danych nie ma.
Cool na maxa, full i ekstra
Ewidentną wadą Cyclo 215 jest brak Bluetootha. Kabelek jest niezbędny do zachowania wyników treningu czy trasy odbytej wycieczki, ale też wtedy, gdy chcemy wgrać własne trasy do urządzenia (da się to zrobić bez CycloAgenta, kopiując plik w formacie GPX do odpowiedniego katalogu). Wady te nie zmieniają jednak tego, że Mio Cyclo 215 naprawdę dobrze nadaje się zarówno do turystyki rowerowej, jak i treningu kolarskiego na poziomie amatorskim. MK
* Wszystkie śródtytuły pochodzą z tekstu piosenki „Rower” Lecha Janerki