Ostatecznie przegrali jednak rywalizację z takimi legendami jak Tekken czy Virtua Fighter i niemalże zabili markę. Dziewiąta część cyklu zatytułowana po prostu Mortal Kombat stanowiła udany powrót do dwóch wymiarów. Odsłona dziesiąta ten kierunek kontynuuje.
Sprawdzone chwyty
Mortal Kombat to turniej, na którym stawiają się najlepsi wojownicy ze wszystkich wymiarów. Starcia są widowiskowe, dynamiczne, pełne kontr i bloków oraz złożonych ciosów specjalnych. Nie brakuje też magii – nic nie stoi na przeszkodzie, by posłać w przeciwnika świetlisty pocisk albo teleportować się za jego plecy.
W dziesiątej części cyklu pojawiają się największe gwiazdy zawodów, np. doskonale znani graczom wojownicy Raiden, Skorpion czy Sub-Zero. Listę debiutantów otwiera D’Vorah, niebezpieczna kobieta-owad o bardzo gibkich ruchach oraz Ferra/Torr, gigant noszący na plecach karlicę. Jest również aztecki wódz Kotal Kahn, kowboj Erron Black oraz członkowie rodzin znanych już postaci, m.in. Cassie Cage, Kung Jin czy Jacqui Briggs. W proponowanych przez twórców rozszerzeniach znaleźli się znana już z serii Tanya, ale także Predator czy Jason Voorhees z filmu „Piątek trzynastego”. „Mięsa” więc nie brakuje.
Sama gra budzi skojarzenia z Injustice: Gods Among Us, poprzednią grą developera. Oba tytuły łączy styl graficzny, sposób poruszania się postaci (blok, dobiegnięcie) oraz możliwość wykorzystywania w walce podświetlonych elementów aren. W Mortal Kombat X plansze wykonane zostały znacznie lepiej, a autorzy dorzucili przy tym potężną dawkę brutalności. W efekcie po program nie powinny sięgać osoby, które nie ukończyły osiemnastego roku życia.
Godziny okładania się po gębach
Nowością godną uwagi są style walki – przed każdym pojedynkiem wybierasz jeden z trzech przypisanych do danej postaci. Są one na tyle podobne, by nie musieć uczyć się ich wszystkich oddzielnie. Drobne różnice pozwalają jednak lepiej dopasować wojownika do własnych preferencji bądź stylu stosowanego przez przeciwnika – rozwiązanie docenią zwłaszcza osoby biorące udział w turniejach. Postacie otrzymały efektowne, długie przerywniki filmowe, zaś warstwa fabularna gry okazuje się zadziwiająco rozbudowana jak na bijatykę. Jej zrozumienie ułatwiają polskie napisy.
Choć gra się świetnie, nie wypada nie wspomnieć o kilku wadach tej udanej produkcji. Po pierwsze, twórcy wciąż starają się na graczach dodatkowo zarabiać. Wiele znanych postaci pojawia się dopiero w dodatkach, podobnie jak niektóre sprawdzone tryby, które póki co są nieobecne. Część ciosów kończących odblokowujesz
w tzw. krypcie za pieniądze zdobyte w czasie walk, ale możesz je też kupić za żywą gotówkę. Boli też, że zwykły podbródkowy potrafi wyrządzić tu więcej szkód niż skomplikowane combo.
Piękne i krwawe
Na szczęście stanowi to drobne niedogodności, które nie przeszkadzają w zabawie... a tej jest sporo. Gra wciąga i nagradza grających – spędzając przy niej czas, czujesz, że stajesz się coraz lepszy, co sprawia ogromną satysfakcję. Zachodnie media już okrzyknęły Mortal Kombat X najlepszą, a zarazem najbrutalniejszą bijatyką ostatnich lat – być może nieco na wyrost, ale na pewno warto przekonać się o tym samemu.
PLUSY:
- Efektowna grafika
- Znani bohaterowie
- Emocjonujące pojedynki
- Szybka akcja
MINUSY:
- Twórcy za bardzo chcą zarobić
- Niektóre ciosy są za mocne
- Część postaci walczy zbyt podobnie