Klasa w każdym calu
Ci, którzy nie znoszą uderzać w klawiaturę z szybkością Barbary Blackburn, notują dużo i szybko, a do tego natychmiast chcą mieć tekst w postaci cyfrowej, znajdą w „małej bambusowej dachówce” panaceum. Na pierwszy rzut oka zwyczajny, jednocześnie bardzo elegancki z wyglądu notatnik potrafi błyskawicznie przenieść tekst zapisany „magicznym” długopisem na papierze do smartfona (koniecznie trzeba te urządzenia sparować za pomocą Bluetootha) oraz do chmury InkSpace.
Notatnik nie tylko wyróżnia się gustownym wyglądem, ale także potrafi odczytać i przetworzyć nawet niezbyt staranny charakter pisma. Jeśli będziemy chcieli przekonwertować zapisany tekst do wersji cyfrowej, musimy wskazać język, w którym pisaliśmy. Przy eksporcie do formatu TXT na dole ekranu smartfona pojawi się komunikat o wyborze języka. Jeśli natomiast nasze „hieroglify” chcemy mieć w pliku DOC lub DOCX, wcześniej musimy w opcjach ustawić język eksportu. Szkoda, że tylko płatna wersja – Inkspace Plus (pierwsze trzy miesiące za darmo, potem 2,99 euro/mies.) – obsługuje ten bardzo przydatny mechanizm zamiany odręcznego pisma na formę edytowalną.
Szkic tak, ale nie finał
Niestety, notatnik słabo sobie radzi z rozróżnieniem grubości kreski – można zapomnieć o subtelnym światłocieniu. Sporym zawodem jest też eksport do formatu wektorowego naszych dzieł. Są kłopoty z poprawną konwersją do formatu SVG, można natomiast wykorzystać plik PDF do edycji w programie obsługującym krzywe, np. w Adobe Ilustratorze. Kreski rysunku nie zamieniają się w krzywe Béziera o odpowiedniej wadze, a w czarne powierzchnie obrysowane liniami o zerowej grubości, co utrudnia edycję.
Notatnik może się natomiast sprawdzić, gdy działamy w zespole i trzeba szybko naszym współpracownikom przekazać na odległość pomysł graficzny czy szkic. Praca zespołowa na żywo jest jednak możliwa tylko w Inkspace Plus.