Tanio skóry nie sprzeda
Skrótowo o budowie: nośnik jest w formacie M.2 2280, obsługuje protokół NVMe i korzysta z PCIe w trybie x4, a jest zbudowany na bazie 64-warstwowych pamięci Sandiska 3D TLC NAND i autorskiego kontrolera WD. Deklarowane transfery sekwencyjne odczyt/zapis dla testowanej przez nas wersji jednoterabajtowej to dla 32-wątkowej kolejki odpowiednio 3470 i 3000 MB/s – w testach nawet przekracza te wartości. Dodatkiem do dysku jest oprogramowanie Western Digital SSD Dashboard, które służy do monitorowania i aktywacji tzw. trybu gry, który według słów WD dezaktywuje oszczędzanie energii i usypianie nośnika.
Poddajemy to w wątpliwość, gdyż nowy Black korzysta ze standardowego sterownika wbudowanego w Windows. Niemniej można powiedzieć, że w sumie nie ma to znaczenia, bo dysk – o czym dalej – działa bardzo sprawnie, choć w teście AS SSD przy próbkach 4K jest słabszy od starszego brata, zwłaszcza w zapisie (140 MB/s kontra 216 MB/s).
Drogi radiatorze
W testach praktycznych WD Black SN750 niemal wszędzie jest lepszy od poprzednika i ściga się z najszybszymi Samsungami. Nie ustępuje także pola po zapełnieniu i jest prawie wcale niewrażliwy na tę kwestię. W ryzach trzyma także temperaturę, co jest zasługą fabrycznego radiatora z logo firmy EKWB. Otrzymana przez nas wersja prezentuje się naprawdę okazale i jest po prostu ładna.
Rysą głęboką i wyraźną na tym obrazie jest fakt, że za mniej więcej 25-gramowy kawałek obrobionego aluminium – a może raczej za umieszczone na nim logo – wystawia się nam rachunek na… 250 zł. Tak, to nie pomyłka: wersja podstawowa jest do kupienia za 1020 zł, zaś nośnik z chłodzeniem wymaga wyłożenia 1267 złotych. Nie, nie polecamy kupna tej wersji: kupcie tańszą i radiator zamontujcie sami.