Test gry Rage 2
My zaliczamy się raczej do tej pierwszej grupy. Jako fani ostrego strzelania szybko nastawiliśmy się na wrażenia płynące właśnie z akcji, ignorując w zasadzie wszystkie poważniejsze bolączki. W ten sposób da się czerpać z Rage’a 2 wiele satysfakcji. Równocześnie jednak szybko okazuje się, że w istocie poza soczystą akcją nowy tytuł Szwedów jest pozbawiony wartych zaznaczenia zalet.
Rage 2 jest za to świetną strzelanką z otwartym światem. Osadzono ją w dystopijnej konwencji science fiction: ludzkość została dotknięta kataklizmem, a my, jako jedyny zbawca pustkowia i resztek ludzkości, ruszamy jej na ratunek. O ile miejsca na sensowną fabułę tu nie ma, o tyle już wygarniać ołowiem można: mimo wszystko tereny, które zwiedzamy, są dość zróżnicowane, dobrze wyglądają, a znudzonym wędrowcom dają też mnóstwo okazji do rozwałki i innych pobocznych aktywności, jak choćby wyścigów, niszczenia kolejnych przyczółków wroga czy poszukiwania krypt ze skarbami.
Olbrzymią zaletą Rage’a 2 jest widowiskowość walk. Możemy tu stosować całą paletę rozwijanego wraz z postępami w grze uzbrojenia, które uzupełniane jest pokaźnym zestawem umiejętności specjalnych prowadzonego przez nas wojownika. Do tego można wspomagać się od czasu do czasu celnym rzutem śmiglika – pewnego rodzaju zabójczego bumerangu, który szybko wyrasta na dystynktywną cechę tytułu. Grając, możemy w znaczący sposób rozwijać moc całego tego arsenału, wydając zbieraną po drodze gotówkę, oraz odwiedzać arki, czyli miejsca, w których kryją się artefakty sprzed kataklizmu. To gra, która premiuje walkę w zwarciu: strzelby, jak i ofensywne talenty sprawiają, że Rage 2 zapisze się w naszej pamięci jako festiwal krwi.