Na pomysł połączenia rzeczy teoretycznie niepołączalnych wpadli też autorzy gry Rocket League – i to z bardzo dobrym skutkiem!
Program najprościej można nazwać połączeniem piłki nożnej z wyścigami samochodowymi. Zabawa toczy się na boisku otoczonym bandami, z dwoma bramkami umieszczonymi po przeciwnych stronach. Rolę zawodników pełnią kierowcy siedzący w pojazdach przyszłości (od jednego do czterech na drużynę). Zadanie mają proste – muszą „strzelić” jak najwięcej goli. Początkowo wydaje się to dziwne i nieprawdopodobne, ale wystarczy dziesięć minut, by przekonać się do Rocket League i przeprowadzić pierwszą sprawną akcję. Po godzinie emocje sięgają zenitu!
Messi na czterech kółkach
Zabawę najlepiej rozpocząć od trybu szkoleniowego. Można się w nim nauczyć sterowania samochodem i włączania dopalacza pozwalającego szybko, ale tylko na krótką chwilę, przyspieszyć (ładuje się go na specjalnych polach umieszczonych zawsze w tych samych miejscach, niezależnie od boiska). Nie mniej ważna jest sztuka „kopania” piłki i precyzyjnego podawania jej pozostałym członkom drużyny. Do tego dochodzi skakanie – półokrągłe bandy nie tylko ograniczają boisko, ale również pozwalają wybić się w powietrze, a potem – dzięki dopalaczowi – pofrunąć, co szybko staje się ważnym elementem rozgrywki.
Grać można samemu przeciwko sztucznej inteligencji. Ta jest całkiem niezła i początkującemu graczowi da popalić, choć zdarza się jej popełniać kuriozalne błędy. Orócz rozegrania pojedynczego meczu można wziąć udział w pełnym sezonie... i właściwie to wszystko, jeśli chodzi o samotną grę. Większość graczy i tak wybiera rozgrywkę w sieci, bo to z myślą o niej Rocket League zostało stworzone. Niewykluczone, że program stanie się wkrótce produkcją turniejową – o tym, czy „piłka nożna w samochodach” stanie się dyscypliną e-sportu zadecyduje ostatecznie jej popularność w sieci.
Piękny jak Cristiano
Gra wygląda efektownie. Na odpowiednio mocnym sprzęcie śmiga bez spowolnień, a tekstury imponują wysoką jakością. Samochody są pieczołowicie wykonane i pomalowane fluoroscencyjnymi lakierami, przez co błyszczą niczym choinka. Jeśli dorzucić do tego różnorodne efekty świetlne, na ekranie robi się naprawdę pstrokato. Efekty pogodowe takie jak deszcz czy zmieniające się pory dnia stanowią dodatkową atrakcję, zwłaszcza że wpływają na zachowanie się pojazdów.
Żeby docenić piękno gry, trzeba zagrać w trybie 4v4. Na boisku panuje wówczas tłok, a co za tym idzie – chaos. Piłka częściej przebywa w powietrzu niż na ziemi, a gracze swobodnie się atakują (uszkodzenie samochodu przeciwnika oznacza wyeliminowanie go z gry na jakiś czas). Na ekranie naprawdę sporo się wówczas dzieje. Dla odmiany zabawa w trybie 1v1 sprowadza się do czekania na błędy rywala i umiejętnego ich wykorzystywania – zdecydowanie więcej tu taktyki. Swoją drogą miłośnicy cyzelowania wozów też znajdą tu coś dla siebie. Maszyn jest sporo i choć technicznie niewiele się różną, można je udekorować mnóstwem drobnych ozdobników.
Beto czy Bebeto?
Oczywiście program ma też drobne wady. Przede wszystkim brakuje większej liczby trybów gry oraz bardziej zróżnicowanych stadionów. Dokucza kamera, która nie zawsze pokazuje to, co najistotniejsze. Serwery też nie grzeszą stabilnością, choć twórcy wciąż nad tym pracują. Są to jednak drobne wady w porównaniu z olbrzymią frajdą, jaką zapewnia gra. Nic dziwnego, że na serwerach nie brakuje chętnych do zabawy, a opinie na Steamie są znakomite. Jasne, nie jest to produkcja dla wszystkich, ale osoby o otwartych umysłach, które kochają piłkę nożną, samochody i zabawę nie do końca fair, będą zachwycone!