To najmocniejszy przedstawiciel serii RTX i równocześnie pierwszy w historii Nvidii model Ti, który pojawił się na rynku – przynajmniej teoretycznie – równocześnie wraz ze swoją wersją podstawową. Przyczyny takiego ruchu mogły być różne – od wysokich kosztów produkcyjnych, przez potrzebę zrobienia większego szumu wokół premiery, aż do chęci zagospodarowania portfeli najbardziej majętnych nabywców. Tak naprawdę nie ma to jednak większego znaczenia: oto bowiem w końcu monitory 4K dostały partnera, którego nie zakrztusi olbrzymia rozdzielczość tego rodzaju matryc.
Z najwyższej półki
Gigabyte RTX 2080 Ti Windforce OC jest pierwszą kartą graficzną, która pozwala grać na najwyższych ustawieniach jakości grafiki w 4K bez żadnych kompromisów. Co ważniejsze – olbrzymia większość tytułów działać będzie z wydajnością przekraczającą 60 kl./s. To bez wątpienia nowa jakość w historii elektronicznej rozrywki i sprzętu komputerowego. Potencjał dotychczasowych kart graficznych nie pozwalał na tak nonszalanckie podejście: nawet jeśli ktoś posiadał monitor 4K, to i tak, by wykorzystać jego możliwości, zmuszony był osiągnąć docelową wydajność zmianą ustawień graficznych w danym tytule. Tu nie ma takiej potrzeby, choć oczywiście są wyjątki – Assassin’s Creed: Odyssey jako jedyny sprawił pod tym względem kłopoty karcie graficznej i musieliśmy się zadowolić wynikiem „ledwie” 53 kl./s.
Olbrzymia wydajność karty Gigabyte’a to również dobra wiadomość dla fanów starszych tytułów, jak i posiadaczy gamingowych monitorów, na których możliwe jest wyświetlenie większej liczby klatek animacji na sekundę. Z RTX 2080 Ti łatwiej będzie można wykorzystać pełnię możliwości matryc 144 i 240 Hz – i to ze sporym zapasem. Nawiasem mówiąc, Counter-Strike: Global Offensive na Windforce OC działa w 4K z wydajnością 252 kl./s – fani e-sportowych emocji muszą więc zaczekać… na odpowiedni ekran. Póki co niezależnie od rozdzielczości gry nie ma monitora, który byłby w stanie wyświetlić wszystkie renderowane przez kartę klatki animacji!
Przy tej piekielnej wydajności Gigabyte RTX 2080 Ti Windforce OC jest naprawdę cichą kartą. Nawet gdy zdejmiemy klapę obudowy komputera, hałas jest ledwie słyszalny i zupełnie nie przeszkadza. Układ chłodzenia to trzy wentylatory, z których jeden obraca się w kierunku przeciwnym do pozostałych. Za odprowadzanie ciepła odpowiada sześć ciepłowodów, które wraz z radiatorem i wspomnianymi wentylatorami sprawiają, że pod obciążeniem karta nie przekracza 68 stopni Celsjusza. Gorzej wypada pod względem poboru mocy – zestaw komputerowy z Gigabyte RTX 2080 Ti Windforce OC zużywa ok. 420 W. Karta – choć wpinamy ją w dwa złącza – za sprawą zastosowanej obudowy jest nieco grubsza i w praktyce należy się liczyć z faktem, że zajmie trzy miejsca w obudowie. W zamian dostajemy komplet gniazd: aż trzy złącza DisplayPort 1.4 oraz po jednym HDMI 2.0b i USB-C.
Za worek pieniędzy
O ile sama wydajność i budowa karty wypadają rewelacyjnie, o tyle już w kontekście ekonomicznym RTX 2080 Ti prezentuje się znacznie gorzej. Niestety za sprawą polityki prowadzonej przez Nvidię układ wyceniony został zbyt wysoko w stosunku do możliwości sprzętu. Przede wszystkim jest to karta graficzna przeznaczona do absolutnie najlepszych zestawów składających się z topowych elementów i złożonych z myślą o graniu na monitorze 4K. Zakup tego urządzenia do każdej innej konfiguracji, w tym do komputerów z monitorem Full HD, w przypadku typowego użytkownika będzie błędem. RTX 2080 Ti kosztuje ok. 5500 zł. Za ok. 3900 zł możemy nabyć RTX-a 2080, a za 3200 zł – GTX-a 1080 Ti. Jeśli ktoś zamierza sparować omawianą kartę graficzną z ekranami Full HD lub QHD, to wówczas ostatnie z wymienionych GPU wydają się sensowniejsze. Oczywiście pod warunkiem, że nie bierzemy poprawki na nowe możliwości kart spod znaku RTX.
W przeciwieństwie do układów poprzedniej generacji RTX 2080 Ti (oraz modele 2080 i 2070) oddają do dyspozycji użytkowników niespotykane wcześniej technologie tworzenia obrazu. Przede wszystkim jest to ray tracing, czyli w tłumaczeniu – śledzenie promieni światła. Nazwa ta dobrze oddaje założenia metody, która polega na renderowaniu sceny w oparciu o analizę padania i odbić promieni świetlnych. W chwili powstawania materiału nie było jednak ani jednej gry, która pozwoliłaby na zastosowanie w praktyce ray tracingu – trudno więc wyrokować na temat ostatecznej wydajności tej technologii. Opublikowane przez Nvidię i jej partnerów rezultaty testów sugerują jednak, że RTX 2080 Ti umożliwi płynną grę w rozdzielczości… Full HD. Czy będzie to możliwe również w przypadku wyższych? Nic póki co tego nie sugeruje. I co gorsza nie ma w tym niczego dziwnego: ray tracing jest technologią szalenie wręcz wymagającą obliczeniowo.
W kinowych produkcjach tworzenie pojedynczej klatki obrazu z jej użyciem może trwać dziesiątki, jeśli nie setki minut. Zastosowanie podobnych metod w czasie rzeczywistym wiąże się więc z daleko posuniętą optymalizacją procesu – na którą najwyraźniej producenci gier nie są jeszcze gotowi. Dość powiedzieć, że demo gry Shadow of the Tomb Raider, uruchomione z użyciem ray tracingu na niedawnych targach w Kolonii, nie zachwycało płynnością w Full HD – twórcy jednak bronili się, że była to jej wczesna wersja i docelowo będzie o wiele lepiej.
W dalszym ciągu czekamy również na wspomagane sztuczną inteligencją wygładzanie krawędzi. Deep Learning Super-Sampling, znane powszechniej w formie skrótowca DLSS, ma korzystać z potencjału AI do uzyskiwania wygładzonego, pozbawionego wad obrazu – a przy tym robić to (według deklaracji producenta) nawet o kilkadziesiąt procent sprawniej w stosunku do poprzednika. Ponownie: wciąż nie ma gry, by sprawdzić deklaracje Nvidii. Demo Final Fantasy XV sugeruje jednak, że korzystanie z DLSS może być bardzo opłacalne. Patrząc od strony technicznej, sztuczna inteligencja jest tu używana w procesie „uszczegóławiania” sceny renderowanej w niższej rozdzielczości – potencjał, by uzyskać wyższą wydajność, jest więc spory. W przypadku wspomnianego dema Final Fantasy zastąpienie TAA, czyli poprzedniej technologii wygładzania krawędzi, wygładzaniem DLSS pozwala podnieść wydajność z 38 do 53 kl./s. Wypada więc czekać i bacznie obserwować rozwój sytuacji.
Nowy standard
Nie zmienia to jednak faktu, że nawet bez uwzględnienia wciąż nieobecnych nowinek Gigabyte RTX 2080 Ti Windforce OC jest kartą niesamowicie wydajną. To urządzenie, które – mimo drożyzny i niewielkiej dostępności – formalnie otwiera drogę do upowszechnienia się ekranów 4K. Nvidii udało się opracować chipset bezkonkurencyjny, a Gigabyte świetnie użył jego potencjału. Równocześnie jednak trudno jest polecić tę kartę do zestawów innych niż z najwyższej półki. W przypadku słabszych – wypada zajrzeć na 2 34, gdzie piszemy o karcie RTX 2070.