Miła powierzchowność
Wystarczy przyłożyć palec do powierzchni obudowy między klawiszami, by przekonać się, że mamy do czynienia z prawdziwym szczotkowanym aluminium. Wygląda to świetnie: czarne klawisze kontrastują z szarym, połyskliwym frontem, a atrakcyjnego wyglądu dopełnia podświetlenie RGB. To ostatnie co prawda nie jest najwyższej klasy, gdyż mamy do wyboru tylko jeden z kilkunastu modyfikowalnych efektów – niestety bez możliwości indywidualnego dostosowania iluminacji w dołączonym oprogramowaniu. Ale źle nie jest: bez problemu dobierzemy taki kolor, jaki chcemy, dla całej klawiatury – a o to tak naprawdę w całym tym RGB chodzi.
Świetny efekt końcowy psuje nieco podstawka pod nadgarstki. Jest odpinana i wygodna, jednak faktura materiału sprawia, że po dwóch tygodniach użytkowania miejsca, o które opierają się przeguby, są dość wyraźnie widoczne. W istocie to jednak niewielkie wady i LK300 należy pochwalić – również pod względem komfortu pracy, co do którego nie mamy zastrzeżeń.
Dodatki
Pozytywnie można też odnieść się do dodatkowych funkcji klawiatury. Projektanci dorzucili pięć klawiszy, które możemy sobie dowolnie obłożyć – np. makrami o długości do 33 znaków zapisywanymi wraz z interwałami. Ponadto mamy klawisze nawigacyjne, i do sterowania multimediami oraz parę przydatnych skrótów. To dobry zestaw bonusów, który z powodzeniem mógłby uzupełnić możliwości sprzętu z najwyższej półki.
Gorzej niestety z oprogramowaniem, które jest dość skromne. Jak już wcześniej zostało powiedziane, możemy dostosować sobie podświetlenie i makra. Ponadto mamy możliwość zmiany obłożenia klawiszy oraz skonfigurowania trzech profilów ustawień.
W ostatecznym rozrachunku to jednak bardzo dobra, wyposażona w przełączniki Kailh Red klawiatura – nawet za tę cenę. W podobnej kwocie możemy co prawda kupić np. HyperX Alloy Elite, jednak Lioncast LK300 RGB nie ma się czego wstydzić.