Tani i dobry
Cenowo postawiono na średnią półkę, po której przyzwyczailiśmy się zbyt wiele nie oczekiwać. Sprzęt za 500-600 złotych ma działać bez zarzutu i właściwie tyle. Lenovo jednak pozytywnie zaskakuje. W przypadku L24i-10 mamy do czynienia z ekranem IPS. I to nie byle jakim. Choć maksymalna jasność mogłaby być trochę wyższa, a gradienty nieco lepsze, to małe minusy nikną przy sporych plusach.
Nie mogliśmy wyjść z szoku, gdy spoglądaliśmy na wynik testu na odwzorowanie kolorów – delta E wyniosła fenomenalne 2,48, co pozwala zastanawiać się, czy nie uznać L24i za ultra tani monitor do obróbki grafiki. Równie dobrze wypada fabryczna temperatura barw – utrzymuje się ona niemal wzorcowo blisko idealnym 6500 K, co w tej cenie – a nawet wśród droższych modeli – jest rzadkością.
Cięcia były
Oczywiście pułap cenowy, szczególnie przy tak wyśmienitej matrycy, zmusił Lenovo do oszczędności na innych polach. Na szczęście nie na wykorzystanych materiałach – zbudowana z plastiku obudowa wygląda bardzo ładnie i solidnie, a przy tym monitor jest lekki i poręczny. Do tego stopnia, że przenoszenie go w jednej ręce nie sprawia żadnych kłopotów. Dla wielu użytkowników jedynym problemem może okazać się skromne wyposażenie.
O ile brak głośników trzeba wybaczyć, bo i do pracy potrzebne przecież nie są, to zaledwie po jednym wejściu HDMI i VGA może już przeszkadzać. Podobnie zresztą jak minimalne możliwości ustawienia ekranu – regulacja obejmuje jedynie kąt nachylenia. Tyle że dla przeciętnego użytkownika, który monitor podłącza jednorazowo przez port HDMI i później już tylko przy nim pracuje, to niewielkie wady. W związku z tym przeczuwamy, że L24i-10 może okazać się hitem w wielu firmach, ale i wśród użytkowników szukających solidnego wyświetlacza do do