Drapieżny wygląd
Wygląd nie musi przypaść do gustu każdemu użytkownikowi, nie pozostawia bowiem wątpliwości co do zastosowania. To monitor dla graczy – i w tej kwestii wypada wyśmienicie. Szybkość matrycy jest wzorowa – w testach wykazała czas reakcji na poziomie 10 ms w przypadku przejść czarny do czarnego.
Dodatkowo Lenovo zainwestowało w technologię FreeSync, która pozwala na uzyskanie płynnego obrazu bez względu na spadki liczby klatek na sekundę w grach. 144 Hz pozwala natomiast faktycznie zobaczyć więcej niż 60 klatek na ekranie i uprzyjemnia nawet samą pracę na pulpicie.
Jak nie „teenka”
Najczęściej sporym minusem matryc TN (ang. twisted nematic) – a taką zastosowano w Y25F – jest słabe odwzorowanie kolorów i fatalne kąty widzenia. Ale nie tutaj: średnia delta E wynosi jedynie 5,46, co jest wynikiem lepszym od wielu tanich monitorów IPS. Podobnie jest z kątami widzenia, które – jak na zastosowaną technologię – są dobre. W praktyce okazują się wystarczające do oglądania filmów w więcej niż dwie osoby.
Co nie mniej ważne dla przeciętnego użytkownika, fabryczna kalibracja jest bardzo dobra – temperatura barw jest bliska wzorcowych 6500 K. To nie koniec pochwał, bo przy tym wszystkim Lenovo udało się utrzymać przystępną cenę. Kwota 1100 złotych za możliwości Y25F, to naprawdę niewiele. Tym bardziej, że poza standardowymi złączami (HDMI i Display Port), sprzęt ma aż trzy wejścia USB, pozwalające podłączyć do niego (a co za tym idzie – do komputera) urządzenia zewnętrzne, oraz gniazdo słuchawkowe. W tym momencie trudno znaleźć lepszy monitor w tej cenie.