Szeroko i ładnie
VA łączy to, co najlepsze w dwóch pozostałych – wcześniej wspomnianym TN oraz IPS (in-plane switching). Możemy liczyć na szybką reakcję matrycy przy dobrym odwzorowaniu kolorów i szerokich kątach widzenia, dzięki czemu mamy do czynienia ze sprzętem na wskroś uniwersalnym. To monitor, na którym będzie się wybornie grało, choć pozwoli również na wygodne oglądanie filmów w kilka osób. Ekran odświeżany z częstotliwością 144 Hz świetnie wypadł także w teście czasu reakcji matrycy, w którym we wszystkich wariantach kolorystycznych mieścił się w granicach 15 ms.
Nie można zapomnieć również o fakcie, że MSI pokusiło się o zakrzywienie matrycy (promień krzywizny 1800 mm) – jednak przy zaledwie 24 calach jest to nieco sztuka dla sztuki. Cieszy natomiast, choć tylko właścicieli kart AMD, FreeSync eliminujący w dużej mierze zaburzenia wyświetlania obrazu.
Budżetowo
Choć z daleka G24C wygląda świetnie to z bliska nie jest już tak dobrze. Zauważymy bowiem, na czym producent zaoszczędził. Skoro matryca może stawać w szranki z droższymi modelami, to żeby zamknąć się w cenie 1000 złotych, trzeba było wykorzystać słabszej jakości plastik. Na szczęście nie oszczędzano na złączach. Mamy do wyboru DVI, HDMI 1.4 oraz Display Port 1.2, czyli więcej niż potrzebujemy dla monitora o rozdzielczości 1920x1080.
Nie zabrakło również zastosowań stricte dla graczy – dostajemy tryby obrazu dla konkretnych gatunków gier, a także mile widziany przez grających w FPS-y (ang. first person shooter) celownik, który pozwala poprawnie mierzyć nawet wtedy, gdy dany tytuł nie przewiduje takiej możliwości. Koniec końców trudno obecnie wskazać lepszy monitor gamingowy w cenie do tysiąca złotych – to po prostu budżetowy majstersztyk.