Nie brakuje niczego
Każdy kolejny monitor biurowy wyceniony w przystępny sposób musi cieszyć. Philips 241B8Q zmiany w postrzeganiu tzw. „budżetówki” potwierdza. Nowoczesna, bezramkowa konstrukcja oraz naprawdę dobrej jakości plastik to zaskoczenia tym większe, że obudowa w większości powstała z… odpadków. Biorąc pod uwagę powolne zasypywanie świata plastikiem, to świetny pomysł, który miejmy nadzieję przyjmie się także wśród pozostałych producentów.
Oszczędność na materiałach pozwoliła na zainwestowanie w pozostałe komponenty. Dzięki temu wśród złączy mamy HDMI, Display Port, DVI i VGA, cztery wejścia USB oraz gniazdo słuchawkowe. Do tego Philips postawił na pełną personalizację położenia ekranu – nie tylko można regulować jego wysokość czy nachylenie, jest też pivot oraz możliwość zawieszenia 241B8Q na ścianie. Wychwalanie tego modelu nie skończy się jednak na zewnętrzu…
Co z oczu, to z ekranu
Bardzo szybko na pierwszy plan wychodzi bowiem matryca. Ten IPS w naszych testach okazał się prawdziwym orłem – delta E na poziomie 2,47 to wynik niemal niespotykany w tym przedziale cenowym, rzadki nawet w droższych monitorach. Równie dobra okazała się fabryczna kalibracja kolorów – odchyły od wzorcowych 6500 K w profilu ciepłym mieściły się w maksymalnie stu stopniach.
Do tego dochodzą świetne przejścia gradientowe i kąty widzenia, a jedyną rysą na nieskazitelnym wizerunku panelu jest kontrast – tylko przeciętny – oraz jasność minimalna. Choć 61 nitów nie jest wynikiem dyskwalifikującym podczas pracy po ciemku, to chciałoby się ściemnić ekran bardziej, by nie męczyć wzroku. To jednak drobnostki, bo 241B8Q to monitor nie tylko dla tych, którzy liczą się z naszą planetą. Z czystym sumieniem można polecić go bowiem każdemu, kto szuka taniego ekranu do pracy. Lepszego ze świecą szukać.