Reszta pozostała „po staremu”: podświetlone wąskie paski i skośnie umieszczone dwa porty USB 3.0, dwa USB 2.0, dwa gniazda audio oraz przyciski sterujące oświetleniem i prędkością obrotową. Diody RGB LED (jest specjalny kontroler) umieszczono je po okręgu na trzech studwudziestomilimetrowych wentylatorach (czwarty identyczny trafił na tylną ścianę). Kolorystykę można ustalać za pomocą dołączonego pilota.
Zmianie uległ jeszcze lewy bok, bo łatwy do zarysowania pleksiglas ustąpił szkłu hartowanemu. U góry pozostał demontowalny filtr z siatki i gąbki, u dołu zaś przekonstruowano układ elementów przeciwkurzowych. Nadal jedna część jest pod zasilaczem (w wygodnej do wysunięcia ku tyłowi ramce), ale druga została zmniejszona do przestrzeni pod dyskami twardymi (filtr jest magnetyczny i dostępny po otwarciu prawej pokrywy). Jest tak z tego powodu, że dolną komorę Stalliona II skrócono i z przodu powstało bardzo dużo miejsca na instalację chłodnicy zestawu AiO (All-in-One).
Powietrza mi daj
Problem jednak w tym, że choć przestrzeni nie brakuje (montaż płyty głównej jest bardzo komfortowy, jedynie po prawej stronie może być trudno upchnąć wszystkie kable), to przedni panel jest zabudowany w całości i tajemnicą konstruktorów jest to, w jaki sposób powietrze dostaje się do obudowy – ironicznie obstawiamy, że dzieje się to osmotycznie.
Nasze obawy nie znajdują jednak wyraźnego potwierdzenia w pomiarach, bo przy jednoczesnym maksymalnym obciążeniu CPU i GPU oba te podzespoły osiągnęły nie więcej niż 75°C. Na plus zapisujemy obecność ruchomego systemu wsporczego dla karty graficznej – można go zdemontować całkowicie, ale sugerujemy jego pozostawienie w roli optycznej zasłony dla przepustów kablowych. Jako wada jawi się natomiast brak elementów tłumiących w sankach do montażu dysków twardych, ale Stallion II jest na pewno wart uwagi.