Roboty, które będą samodzielnie decydowały o użyciu broni, zmienią kształt wojen, ale także łatwo mogą wymknąć się spod kontroli. Ich popularyzacja rozpocznie trzecią erę wojen, a eksperci ostrzegają, że dopuszczenie do produkcji i użycia systemów broni autonomicznej może mieć bardziej zgubne skutki niż wojna nuklearna. W działania mające zdelegalizować roboty bojowe są zaangażowane liczne instytucje i osoby, m.in. Elon Musk. Czy jednak nie jest już za późno na zakazy?
Roboty-zabójcy są wśród nas
Zabójcza broń autonomiczna (LAW – ang. Lethal Autonomous Weapon) to nie przyszłość, ale teraźniejszość. Do systemów samodzielnie lokalizujących cel i podejmujących decyzję o otwarciu ognia należy np. Phallanx CIWS, od lat 70. XX wieku broniący okrętów wojennych USA przed nadlatującymi pociskami, ale także zbliżającymi się łodziami. Na granicach Izraela, a także w tzw. Strefie Zdemilitaryzowanej między Koreą Północną i Południową, pełnią służbę wieżyczki strażnicze takie jak Samsung SGR-A1, które potrafią wykryć, zidentyfikować i ostrzelać intruza. Część z nich działa zupełnie automatycznie, część wymaga, aby to człowiek podjął decyzję o otwarciu ognia. A przynajmniej tak są obecnie skonfigurowane, bo praktycznie wszystkie tego typu systemy mogą działać bez ludzkiego nadzoru.
Człowiek w pętli czy nad pętlą
Większość stosowanych i rozwijanych dzisiaj systemów, w tym polski Nadzorowany System Ochrony Obszaru firmy Belma, działają w systemie pracy nadzorowanej (ang. Man-in-the-loop, czyli dosłownie „człowiek w pętli decyzyjnej”). Oznacza to, że decyzję o otwarciu ognia podejmuje operator, a nie algorytm. Nie ma jednak technicznych przeszkód, aby wyeliminować element ludzki, a właściwie przesunąć go do nadzoru. W systemie Man-on-the-loop („człowiek nad pętlą decyzyjną”) broń działa całkiem sama, a operator ma możliwość wstrzymania lub przerwania ataku.
Obecność człowieka jest potrzebna ze względów prawno-etycznych, a nie technicznych, więc łatwo wyeliminować go z procesu decyzyjnego lub ograniczyć jego rolę do nadzoru. Da się to zrobić choćby jutro, jeśli tylko… zignoruje się konsekwencje prawne takiego kroku.
Wszystkie obecnie istniejące systemy broni mogą być łatwo kontrolowane przez człowieka, bo albo są stacjonarne, albo – jak drony – wymagają stałej łączności z operatorem. W opracowaniu są jednak roboty, w przypadku których taki nadzór nie będzie możliwy.
Bitwy bez człowieka
Manewrowość samolotów bojowych dzisiaj ogranicza nie technologia, tylko zdolność pilotów do znoszenia dużych przeciążeń. Pod względem szybkości reakcji, a zwłaszcza zdolności do analizy dużych ilości danych, jakie dostępne są na współczesnym polu bitwy, człowiek już dawno pozostał w tyle za komputerami. Do tego maszyny mają jeszcze jedną zaletę: nikt nie będzie po nich płakał. Strata sprzętu nie niesie takiego ciężaru politycznego jak śmierć żołnierza, więc wojny można prowadzić łatwiej. Tylko czy łatwiejsze i tańsze wojny to naprawdę postęp?