Handel wirtualnymi dobrami i korzyściami stał się w Chinach tak powszechny, że trudno go kontrolować i regulować. W 2009 roku rząd wydał przepisy definiujące, w jaki sposób może się on odbywać, czyniąc nielegalnym wytwarzanie i sprzedawanie wirtualnych korzyści przez firmy, które nie mają odpowiedniej licencji. Mimo to nadal więźniowie zmuszani są do grania, by strażnicy mogli zarabiać.
Granie za karę
Według relacji byłego więźnia jednego z chińskich obozów, opublikowanej przez The Guardian, strażnicy zmuszali skazańców do wielogodzinnego grania online i uzyskiwania kolejnych poziomów postaci, zdobywania doświadczenia, punktów, wirtualnych przedmiotów i waluty. Odsprzedając je graczom, którym brakuje czasu i cierpliwości na zbudowanie silnej postaci w grze, zarabiali 470–570 funtów dziennie.
Oczywiście więźniowie nie grali dla przyjemności. Mieli za sobą wielogodzinną, ciężką, fizyczną pracę np. w kamieniołomach. Dodatkowym stresem było to, że w przypadku niewykonania zakładanego przez strażników planu i nieosiągnięcia wskazanego celu w grze groziło im bicie lub inne kary.
Praca zarobkowa
Szacuje się, że farmingiem, czyli budowaniem punktów w takich grach, jak World of Warcraft czy Ever-
Quest, trudni się 400 tys. ludzi. Profesor Richard Heeks z uniwersytetu w Manchesterze twierdzi, że 85 proc. z nich znajduje się w Chinach i Wietnamie. Zdecydowana większość to mężczyźni w wieku 18–25 lat, głównie studenci i bezrobotni migrujący do miast ze wsi.
Chętnych na wypracowane przez nich wirtualne korzyści nie brakuje – w gry online bawią się miliony ludzi. Sam World of Warcraft miał w 2010 roku 12 mln abonentów.
Według raportu opublikowanego w kwietniu przez Bank Światowy dochód ze sprzedaży wirtualnych dóbr i korzyści osiągnął 3 mld dolarów w 2009 roku, z czego większość przypadła na kraje rozwijające się.