Ruszył proces dotyczący ekstradycji szefa WikiLeaks
W ostatnim czasie za oceanem zrobiło się znów głośno o sprawie Juliana Assange'a, założyciela WikiLeaks, w związku z procesem o jego ekstradycję z Wielkiej Brytanii do USA. 26 lutego br. odbyła się już pierwsza rozprawa, dzięki której poznaliśmy argumentację obu stron.
Zdaniem prawników ewentualna ekstradycja nie jest legalna w kontekście tego, że Assange został oskarżony o przestępstwa polityczne. Reprezentujący oskarżonego Edward Fitzgerald wskazuje, że w świetle określonych artykułów traktatu pomiędzy oboma państwami jest to rodzaj przewinienia wykluczający wydanie Assange'a przez władze Wielkiej Brytanii. Argument ten został przedstawiony wczoraj w sądzie.
– Jeżeli nie jest to sprawa związana z terroryzmem czy przestępstwo z użyciem przemocy, istniejąca od 100 lat zasada, zgodnie z którą nie powinieneś być ekstradowany w wyniku przestępstwa politycznego, ma praktycznie uniwersalne zastosowanie. Oczywiście USA zapisuje to we wszystkich traktatach, ponieważ nie chce ekstradycji swoich obywateli za takie przestępstwa – argumentował Fitzgerald.
Ponadto sam Assange skarży się na utrudnianie mu kontaktu z prawnikami. Już wcześniej adwokaci, którzy przez siedem lat odwiedzali go w londyńskiej ambasadzie Ekwadoru (gdzie się ukrywał), mieli być szpiegowani. – Nie mogę szczerze porozmawiać z prawnikami, bo siedzi tu cała masa ludzi z mikrofonami – żali się założyciel WikiLeaks.
Największym problemem dla obu stron będzie więc odpowiednia klasyfikacja przestępstw twórcy WikiLeaks. Assange'owi postawiono łącznie 17 zarzutów związanych ze szpiegostwem i spiskiem mającym na celu włamanie do komputera i opublikowanie setek niejawnych dokumentów. Zdaniem prokuratury mamy tu do czynienia z tzw. powszechnymi przestępstwami – włamaniem i kradzieżą. Według oskarżycieli sprawy dotyczy wyłącznie brytyjska umowa o ekstradycji z 2003 r., która z kolei nie przewiduje wyjątku dla przestępstw politycznych.
W kolejnych dniach odbędą się następne rozprawy.
fot. Pixabay