Lepszy dostęp do edukacji i gier
Miłośnicy rzeczywistości wirtualnej i rozszerzonej (VR – virtual reality, AR – augmented reality) również ucieszą się z 5G. Obecnie w dużej mierze przez ograniczenia związane z przepustowością 4G/LTE możemy liczyć co najwyżej na Pokémon Go lub IKEA Place, czyli proste gry mobilne i aplikacje AR. Jeśli marzy nam się dostęp do czegoś bardziej zaawansowanego, pozostaje VR i gry komputerowe lub aplikacje, które wykorzystują szybkie Wi-Fi.
Kiedy 5G wejdzie na rynek, możemy spodziewać się dziesięciokrotnie niższych opóźnień w połączeniu online, a także stukrotnego wzrostu przepustowości w porównaniu z 4G. To sprawi, że 5G umożliwi np. strumieniowanie treści wideo VR/AR w trakcie jazdy samochodem, transmitowanie w czasie rzeczywistym różnego rodzaju wydarzeń w serwisach społecznościowych, w tym z wykorzystaniem VR. Dodatkowo pojawi się możliwość tworzenia i oglądania filmów 6DoF (6 degrees of freedom – o sześciu stopniach swobody), pozwalających na poruszanie się w obrębie nagranego materiału, jeśli tylko założymy gogle VR. Takie materiały nie są obecnie w zasięgu użytkowników mobilnych, ponieważ wymagają nawet dziesięciokrotnie wyższej przepustowości niż odtwarzanie filmu w jakości 4K.
Można liczyć także na rozwój edukacji cyfrowej. Za sprawą 5G rozwiną się systemy zdalnej pracy grupowej i teleobecności. Nie będzie dochodziło do żadnych opóźnień w komunikacji na odległość, przez co będzie można wygodnie prowadzić zajęcia edukacyjne dla studentów oddalonych nawet o setki kilometrów.
5G jeszcze bardziej przyczyni się do rozwoju usług chmurowych. Producenci będą skupiać się przez to bardziej na tworzeniu usług, nie zaś na coraz wydajniejszych urządzeniach końcowych dla użytkowników. Obecnie ciągle to urządzenia muszą dysponować dużą mocą obliczeniową, przez co są drogie, duże i prądożerne. W przypadku 5G obliczenia przeniesiemy i zrealizujemy w sieci. Dzięki temu urządzenia takie jak tablety czy smartfony nie będą musiały mieć tak wydajnych podzespołów, bo wszystkie usługi będą w chmurze. Na nowo doczekamy się np. telefonów, które pracują na baterii przez 10 dni, a nie 10 godzin. Z kolei urządzenia mające szerokie możliwości, jak najnowsze Samsung Galaxy czy iPhone, będą kosztować nie 3–4 tys. zł, ale 300 lub 400 zł. Taka wizja może wydawać się zbyt optymistyczna, niemniej takie są prognozy ekspertów, np. Tomasz Gerszberg, starszy wiceprezes ds. operacji biznesowych w Deutsche Telekom, informował o takich możliwościach na kongresie Impact 2018 – Przyszłość Cyfrowej Gospodarki.
Minimum kilka lat oczekiwania
Pierwsze prezentacje 5G w Polsce odbyły się w ubiegłym roku w Krakowie podczas Radio Tech Day. Firma Ericsson pokazywała system 5G, który zapewniał przepustowość rzędu 6 Gbit/s. W praktyce oznacza to, że użytkownik korzystający z tej sieci mógłby przesyłać i odbierać zarówno obraz, jak i dźwięk w bardzo wysokiej jakości. Pozwoliłoby to np. na granie w grę VR bez posiadania wydajnego komputera i stacjonarnego internetu Wi-Fi. Gracz musiałby posiadać jedynie kontroler i telefon, by zalogować się do serwisu online i uruchomić grę.
Inne firmy również podzieliły się swoimi planami. Orange ma zamiar testować 5G już w 2019 r., a wdrażać rozwiązanie chce od 2020-21 r. T-Mobile i Play mają podobne plany, jeśli chodzi o terminy wprowadzenia technologii do użytku i testów. Z kolei producenci elektroniki użytkowej zapowiedzieli, że w najbliższych latach na rynku pojawią się modemy i inne urządzenia obsługujące 5G. Przykładowo Intel informował na tegorocznych targach Mobile World Congress, że w przyszłym roku pojawią się laptopy wyposażone w łączność 5G (m.in. takich marek jak Dell, Lenovo, HP, Microsoft), a Huawei w tym samym czasie zacznie sprzedawać modemy 5G, jak i przenośne routery 5G działające jako hotspoty Wi-Fi. Firma zapowiedziała także premierę pierwszego smartfona 5G w drugiej połowie 2019 r.
Do 2025 r. zgodnie z wytycznymi Unii Europejskiej zasięgiem 5G mają zostać pokryte wszystkie największe miasta oraz najważniejsze szlaki komunikacyjne, zarówno drogowe, jak i kolejowe. Póki co Polska musi sobie jednak poradzić z obowiązującymi od 1984 r. normami określającymi dopuszczalny poziom promieniowania stacji bazowych. Przepisy te określają, jaki poziom natężenia pola elektromagnetycznego jest dopuszczalny w miejscach zamieszkiwanych przez ludzi. Przez to, że na rynku działają już inne sieci, a infrastruktura jest zatłoczona, prawdopodobnie trzeba będzie poluzować to prawo, by można było wdrożyć rozwiązania 5G. Warto zauważyć, że w Polsce normy te są uważane za mocno restrykcyjne – w innych krajach UE czy w Stanach Zjednoczonych nie byłoby problemu ze startem 5G. Ministerstwo Cyfryzacji rozważa więc możliwość złagodzenia polskich norm promieniowania. Jeśli się uda, zyskamy dostęp do nowych możliwości.