Jak uruchomić Flasha w iPhonie
|
Uruchomienie technologii Flash w przeglądarce internetowej iPhone’a i iPoda Touch wymaga odblokowania urządzenia przez wgranie nieoficjalnego oprogramowania (operacja ta to tzw. jailbrake). Wówczas możliwe jest zainstalowanie dodatkowych pluginów do przeglądarki Safari – można je pobrać, np. z bazy aplikacji Cydia. Złamanie zabezpieczeń urządzenia oznacza utratę gwarancji oraz wsparcia technicznego.
Korzystanie z Flasha jest też możliwe bez wykonywania jailbrake’a, dzięki aplikacji Cloud Browse (dostępna tylko w amerykańskim AppStore). Program łączy się ze zdalnym serwerem, na którym działa przeglądarka internetowa z pełnym dostępem do wszystkich usług, także Flasha. Bezpłatna wersja programu ma pewne ograniczenia, m.in. obniżoną płynność filmów. Pełna wersja kosztuje 10 USD miesięcznie.
|
Co irytuje internautów
Flash Player jest wyjątkowo zasobożerny. Nic dziwnego – powstał jako narzędzie do wzbogacania zawartości stron WWW o interaktywne elementy, a do strumieniowania filmów przystosowano go pod presją rynku. Do odtworzenia czegokolwiek ładuje własny interpreter instrukcji języka ActionScript, w jakim kodowane są pliki. Choćby dlatego użycie CPU i pamięci są tak wysokie.
Nowa wersja Flasha, 10.1, mająca m.in. optymalizować te niedociągnięcia, po prawie roku osiągnęła fazę RC (release candidate). Wersja 64-bitowa (alpha) istnieje jedynie do Linuksa. W Windows, jeśli ktoś zdecyduje się używać 64-bitowych edycji Internet Explorera czy Firefoksa, musi się obyć bez Flasha. A przecież użycie 64-bitowego przetwarzania danych mogłoby przyspieszyć wtyczkę. Także pod względem bezpieczeństwa użytkowania Flash Player się nie wyróżnia.
Flash a standardy
Flash nie jest jedyną niedoskonałą technologią na rynku. O co więc ten krzyk? O to, że sieć jest uzależniona od jednego quasi-standardu.
Globalna sieć bazuje od podstaw na otwartych rozwiązaniach: językach HTML i jego wariantach, CSS czy JavaScript, oraz protokołach transmisji, jak HTTP. Flash to zamknięta technologia, w pełni zależna od jednej firmy. Próby stworzenia open source’owego odtwarzacza Flash idą dość kiepsko i skazane są na porażkę, co pokazuje projekt Gnash, który nawet z filmami z YouTube radzi sobie średnio.
Jest też absurdem, że do korzystania z powszechnej dziś technologii strumieniowania wideo internauta musi wyposażyć swoją przeglądarkę w jakąkolwiek wtyczkę. Takie zadania powinien realizować bezpośrednio program. Rozwiązanie problemu musi bazować na otwartym i akceptowanym standardzie.
HTML5 – nowa nadzieja
Przygotowywana nowa odsłona języka opisu stron WWW – HTML5
– zastąpi obecną XHTML 1.0. Przewiduje ona nowe „tagi”, czyli elementy tworzące witrynę. Dwa z nich mogą pomóc pozbyć się Flasha.
Pierwszy to <canvas> – definiujące obszar strony wirtualne „płótno”, na którym można umieszczać elementy graficzne. Tag jest wyposażony w zbiór funkcji do operowania na elementach. Rysować można tekst i elementy 2D, dodawać im cienie, obracać je czy poruszać, także wedle ustalonych ścieżek.
Drugi tag <video> służy do osadzania filmów. Wymaga od przeglądarki natywnego wsparcia strumieni wideo, bez użycia wtyczek. Autor umieszcza w tagu adres klipu i jego parametry, a przeglądarka ma zadbać o jego odtworzenie. Można wykorzystać własne lub systemowe implementacje kodeków. W odróżnieniu od Flasha twórca witryny musi sam oprogramować kontrol-
ki (start, pauza itd.).
HTML5 nie jest doskonałym rozwiązaniem. Trudne będzie choćby nakłonienie autorów banerów napisanych we Flashu do przepisania kodu. Tak długo, jak istniejące biblioteki wspomagające pisanie kodu w JavaScripcie nie wzbogacą się o obsługę tagu <canvas> (i jego nowe funkcje), niewiele nowych projektów będzie miało miniprogramy pod Canvas API. Argument Jobsa, jakoby bogaty zbiór aplikacji w AppStore dowodził, że bez Flasha da się żyć, nie ma tu racji bytu – tam Flasha od początku nie było, więc twórcy od razu używali innych narzędzi.