I ty możesz być trollem
Czy trolle to wyłącznie socjopatyczne szkodniki w typie Michaela Brutscha, zmory serwisu Reddit.com? Zagadnienie to postawił zgłębić Justin Cheng, dr informatyki ze Stanford University. Wspólnie z kolegami z Cornell University zbadał on blisko 700 osób zrekrutowanych na platformie finansowania społecznościowego, stawiając przed nimi pewne zadania. Internauci mieli rozwiązać testy o różnej skali trudności, a także zapoznać się z pewnym artykułem i komentarzami pod nim – neutralnymi oraz nacechowanymi negatywnie. Okazało się, że osoby bardziej zmęczone (po przebrnięciu przez trudniejsze testy) i w gorszym nastroju (na skutek lektury niemiłych komentarzy), miały o wiele większą skłonność do trollowania. Aby powiązać te eksperymentalne spostrzeżenia ze światem rzeczywistym, naukowcy przeanalizowali także anonimowe komentarze zostawione w serwisie CNN przez 1,1 mln użytkowników. Ponieważ nie mieli możliwości oceniania nastrojów osób komentujących, skoncentrowali się na znacznikach czasu publikacji postów. Okazało się, że określone pory dnia i tygodnia sprzyjają rozwojowi destrukcyjnych zachowań trolli. W piątkowe wieczory (gdy czeka nas weekend i jesteśmy w dobrym nastroju) trolle usypiają, zaś budzą się do życia w poniedziałkowe poranki. Wnioski z tego eksperymentu są zaskakujące: w określonych okolicznościach każdy z nas może stać się trollem. Wygląda więc na to, że w rolę trolli może całkiem naturalnie wcielać się bardzo szeroka rzesza użytkowników internetu. Dzieje się tak za każdym razem, gdy czytając jakiś post lub artykuł, z którym się nie zgadzamy, postanawiamy dać jego autorowi wycisk. Także wtedy, gdy jesteśmy znudzeni i szukamy jakiejś interakcji, która zapewni nam rozrywkę. A może i wtedy, gdy po prostu pragniemy czyjejś uwagi? Trollami mogą być nasi partnerzy, przyjaciele, pracodawcy, współpracownicy i rodzeństwo. Wreszcie – bywamy nimi my sami.
Trolle czuć na kilometr
Rozmowa z profesorem Dariuszem Jemielniakiem z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, specjalizującym się w zarządzaniu wysokimi technologiami i badaniach internetu
Czy mamy obecnie do czynienia ze zjawiskiem płatnego trollowania?
Tak, to bardzo widoczne – zarówno w sferze marketingu politycznego, jak i zwykłego PR. Wynajęte trolle obsmarowują przeciwników politycznych albo piszą złe recenzje restauracjom. Oczywiście na podobnej zasadzie działają wynajęci klakierzy. Dlatego warto zwracać uwagę na treść recenzji – na szczęście większość wynajętych trolli czuć na kilometr – bo nie są w stanie pisać rzetelnie, tylko muszą to robić skrajnie i zgodnie z zadaną linią narracji.
Czy to groźne?
To zdecydowanie bardzo groźne zjawisko – przede wszystkim z tego powodu, że zmienia percepcję tego, jak nam się zdaje, że myśli nasza zbiorowość. Człowiek jest stworzeniem stadnym i ma mózg niewiele bardziej rozwinięty od małpy. W związku z tym nie ogarnia abstrakcyjnych tworów, jakimi są duże zbiorowości ludzkie, i ocenia ich nastrój poprzez pojedyncze odnotowane sygnały. Dlatego bombardowanie ostrym przekazem od armii trolli działa – osłabia punkt widzenia drugiej strony, stwarza wrażenie, że wszyscy uważają tak jak trolle. A ludzie nie lubią być odszczepieńcami – mamy naturalną chęć współpracy i funkcjonowania w grupie, o czym zresztą piszemy (wraz z Aleksandrą Przegalińską) w książce „Collaborative Society”, która ukaże się w tym roku nakładem MIT Press.
Które z metod walki z trollami są obecnie najbardziej skuteczne?
To zależy, z jakimi. Trzeba odróżnić trolle prywatne od zorganizowanych. Z tymi pierwszymi dobrze walczy się tradycyjnymi metodami, zakładającymi m.in. „niekarmienie”, czyli nieodpowiadanie na zaczepki, ignorowanie, a także po prostu blokowanie i banowanie. Natomiast trolling zorganizowany, widziany także w polityce, to już bardziej złożona sprawa. Opłacani trolle nie są wrażliwi na społeczne metody regulacji i realizują po prostu zadane cele, w dodatku wspierając się nawzajem. Tutaj potrzebne są nowoczesne metody wykrywania, z użyciem sztucznej inteligencji, a także prostszych metod, jak np. analizy sieci społecznej (z ang. SNA – Social Network Analysis – metodologia do badania powiązań i zachowania jednostek wewnątrz grup społecznych – przyp. red.)
Zasiada Pan w radzie powierniczej Wikimedia Foundation. W jaki sposób Wikipedia eliminuje trolle?
Na Wikipedii akurat mamy stosunkowo łatwo, bo zarejestrowane osoby, które np. ubliżają innym, po prostu blokujemy, podobnie robimy z adresami IP, z których atakują trolle. To dosyć prosta metoda, ale dzięki oddaniu kontroli nad regułami w ręce samej społeczności zawsze znajdują się osoby, które zgodzą się poświęcić czas na zwalczanie szkodników. Trudno wyobrazić sobie taką skuteczność np. na Facebooku czy Twitterze, które z założenia kontrolowane są bardzo ściśle przez korporację i nie ma mowy o transparencji czy o demokratycznej swobodzie decydowania.
Skąd się wzięły trolle?
Cyfrowi etnografowie badający to zjawisko nie mają łatwego zadania. Już sama próba wytropienia pierwszego w historii internetu trolla może przyprawić o ból głowy, dokładnie jak same trolle. Wikipedia każe szukać genezy trollowania w działaniach podejmowanych wobec nowych członków Usnetu, mających na celu ich zdyskredytowanie w oczach wyjadaczy grup dyskusyjnych. Tego typu trolling był zachowaniem wręcz pożądanym, a jego ofiarom czasami wysyłano akronim YHBT (You Have Been Trolled), informując, że dały się podpuścić i uczulając na przyszłe pułapki komunikacyjne w cyberprzestrzeni. Przewodnik „Big Dummy’s Guide to the Internet” z 1993 r. podaje, że pierwszą udokumentowaną formą trolli byli internauci zdefiniowani jako net.weenies, którzy „lubili obrażać dla samej tylko radości robienia innym piekła”. A kiedy padła sama nazwa „troll”? Z Oxford English Dictionary dowiadujemy się, że było to w 1992 roku, gdy jeden z użytkowników usenetowej grupy alt.folklore.urban napisał „Będziemy mogli jeszcze trochę potrollować, a potem zobaczymy, co się stanie”, jednak inne źródła datują pojawienie się tego terminu na lata 80. Wyjaśnienia dla użycia tego a nie innego określenia nie trzeba szukać daleko: trollami w mitologii nordyckiej są brzydkie i złośliwe stwory, które lubią płatać figle i czynić szkody. Jeśli dodamy do tego, że stare francuskie słowo „trôler” oznacza technikę rybacką, która polega na ciągnięciu za łodzią drażniącej ryby przynęty, mamy już pełną charakterystykę trollingu.