Do strony estetycznej jeszcze wrócimy, teraz spójrzmy na inne aspekty nośnika papierowego. Mimo że materiał ten uchodzi za nietrwały, to w rzeczywistości jest nieco inaczej. Oczywiście łatwo jest zamoczyć czy spalić pojedynczą kartkę, ale książka czy album na zdjęcia są w stanie po części oprzeć się żywiołom. Ponadto forma papierowa nie wymaga naładowanego akumulatora, dostępu do gniazdka czy dodatkowego wyposażenia. Jeśli chcemy np. obejrzeć fotografie, to najpopularniejszy format 10x15 cm daje nam większy komfort oglądania niż duży ekran smartfona, a monitor czy telewizor – choć mają większe rozmiary – wcale nie są wygodniejsze, a przy tym mogą przekłamywać kolory. Z kolei mając w ręce wydrukowany dokument, możemy w naturalny sposób uzupełnić go podkreśleniami, notatką czy dopinając inny arkusz – nikogo nie trzeba przekonywać, że biuro nie obejdzie się bez papieru. Znany od wieków nośnik wciąż ma przyszłość.
Mając te fakty na uwadze i chcąc drukować czy to na potrzeby domowe, czy biurowe, możemy się zastanowić nad wyborem urządzenia. Podpowiemy tu, że kolor ma znaczenie. O ile zdecydowaną większość słowa pisanego można swobodnie traktować jako tzw. czarny tekst, to już elementy graficzne zyskują w momencie prezentacji ich w formie barwnej. Jeśli więc mamy wybrać bardziej uniwersalny sprzęt, to raczej nie będzie nim monochromatyczna drukarka laserowa czy takież urządzenie wielofunkcyjne. Gdy pojawiły się modele laserowe drukujące w kolorze, to wydawało się, że kwestią czasu – po spadku cen materiałów eksploatacyjnych – jest opanowanie przez nie biur.
Atrament w natarciu
Zachwyt nowinką opadł jednak po tym, gdy okazało się, że producenci drukarek atramentowych jednak nie zasypiali gruszek w popiele i na rynek trafiły urządzenia, które i szybkością, i kosztami pojedynczego wydruku czarno-białego konkurowały z kolorowymi laserówkami. „Plujki” oferowały jednocześnie druk fotograficzny o wyraźnie lepszej jakości i starcie przeniosło się na poziom cen tonerów i tuszy kolorowych. Mniej wtedy właśnie zaczęła zyskiwać na popularności metoda uzupełniania atramentu z zewnętrznych pojemników bez wymiany samego kartridża. Nosi ona angielską nazwę Continuous Ink Supply System – w skrócie CISS – czyli system stałego zasilania atramentem.
Początkowo odpowiednie zestawy oferowały zewnętrzne firmy, który dostarczały komplet materiałów wraz z instrukcją montażu. Podstawą działania CISS jest podciśnienie, które powoduje zasysanie kolejnej porcji tuszu z buteleczki przez rurkę łączącą ją z kartridżem. Trzema zasadniczymi zaletami tej metody są: znacznie większe pojemności zbiorników, uzupełnianie pojedynczych kolorów w zależności od potrzeb i oczywiście wyraźnie niższa cena w porównaniu z materiałami standardowymi. Wady z kolei to raczej brudząca praca przy wymianie zbiorników, konieczność dokładnego odpowietrzenia układu za pomocą strzykawek i nieodzowność zapewnienia odpowiedniej ilości miejsca na dodatkowe wyposażenie. Taka sytuacja nie mogła ujść uwadze firm produkujących drukarki atramentowe. Palmę pierwszeństwa dzierży Epson: w 2011 roku wprowadził do sprzedaży modele wyposażone w Ink Tank System, czyli fabryczną implementację CISS (teraz nosi nazwę EcoTank). Dziś wszyscy konkurenci – Canon, Brother i HP – sprzedają urządzenia z CISS, ale to japońska firma ma przewagę doświadczenia (np. HP dopiero w 2016 roku dołączył do tego grona).