Facebook i Google śledzą użytkowników podczas ich wizyt na stronach z pornografią
- Największe firmy z Doliny Krzemowej zawsze Cię obserwują, nawet gdy przeglądasz serwisy dla dorosłych i nawet wtedy, gdy jesteś w trybie incognito - donosi wczorajszy (z 18 lipca br.) The New York Times.
Do takich wniosków doszli naukowcy z laboratoriów Microsoftu, Carnegie Mellon University i University of Pennsylvania, którzy przeanalizowali 22 484 strony z pornografią za pomocą narzędzia o nazwie webXray. Pozwala ono zidentyfikować oprogramowanie śledzące i przekazujące dane osobom trzecim. Okazało się, że śledzenie odwiedzających strony z pornografią jest zjawiskiem powszechnym – 93% takich witryn przesyła dane użytkownika na zewnątrz – czytamy w raporcie z badania. Naukowcy wykazali, że Google (lub jedna z jej spółek zależnych, takich jak platforma reklamowa DoubleClick) umieścił trackery na 74% stron z pornografią. Oprogramowanie śledzące firmy Oracle pojawiło się na 24% procentach witryn. Facebook, który oficjalnie nie zezwala na treści pornograficzne ani nagość na żadnej ze swoich platform, miał trackery na 10% stron pornograficznych.
Naukowcy ostrzegają, że jest to bardzo niepokojące zjawisko, bo wyciekające informacje mogą być danymi wrażliwymi. 45% adresów URL witryn pornograficznych wskazuje na naturę oglądanych treści, co może potencjalnie ujawnić czyjeś preferencje seksualne. Może to być szczególnie ryzykowne w krajach, w których homoseksualizm jest nielegalny lub gdy dane dotyczą orientacji seksualnej osoby publicznej.
Badanie wykazało również, że bez korzystania ze specjalistycznego oprogramowania nie jest praktycznie możliwe, aby użytkownicy wiedzieli, że są śledzeni podczas wizyty na stronie pornograficznej. Zasady ochrony prywatności, które powinny wskazać na obecność np. plików cookie, były wyeksponowane tylko w przypadku 17% wszystkich zbadanych serwisów. Jak podsumowują badanie autorzy, „przytłaczająca nieszczelność" danych zbieranych na stronach pornograficznych wymaga pilnej uwagi. Sugerują, że pomocne w egzekwowaniu norm prywatności byłyby odpowiednie regulacje rządowe.
Zarówno Google jak i Facebook twierdzą, że nie wykorzystali informacji zebranych podczas wizyt na stronach pornograficznych do tworzenia profili marketingowych. – Nie zezwalamy na reklamy Google w witrynach zawierających treści dla dorosłych i zabraniamy spersonalizowanych kampanii reklamowych pod kątem preferencji seksualnych użytkowników – powiedział serwisowi Business Insider rzecznik Google.
fot. Gerd Altmann/Pixabay