Windows 95 trafia do produkcji
Na kartce w kalendarzu widnieje data z drugiej połowy 1995 roku.
Nie ma znaczenia, że system Windows 95 kojarzy się dziś z „niebieskimi ekranami śmierci". Gdy trafił on do produkcji przed 26 niemal laty – 15 sierpnia 1995 roku – i tak wydawał się rewelacyjny w porównaniu z raczej przaśnymi poprzednikami z serii 1–3.
Tym razem Microsoft dostarczył 32-bitowy, wielozadaniowy system operacyjny z wywłaszczeniem (choć dla zachowania zgodności wstecznej pozostawiono w nim 16-bitowe jądro). Zmieniono ponadto znacznie graficzny interfejs użytkownika, wprowadzając elementy obecne do dziś, takie jak pasek zadań, przycisk Start albo ikonę Mój komputer.
Pojawił się też mechanizm plug-and-play, dzięki któremu OS samodzielnie wykrywał urządzenia podłączone do komputera. I choć funkcja ta działała – oględnie mówiąc – kapryśnie, to w porównaniu z czasami, gdy osobiście trzeba było definiować numery przerwań, by pecet w ogóle zauważył sprzęt zewnętrzny, postęp okazał się ogromny. Poza tym w końcu można było nadawać plikom nazwy o niemal dowolnej długości, nie ograniczając się do schematu „8+3".
Premierę systemu wspomagała intensywna kampania reklamowa, w której wykorzystano m.in. kupiony ponoć za 3 miliony dolarów utwór „Start me up" zespołu The Rolling Stones. W dniu debiutu w Wielkiej Brytanii dziennik „The Times" z reklamą OS-u rozdawany był za darmo, ponieważ Microsoft hurtem zapłacił wydawcy za wszystkie egzemplarze (1,5 miliona sztuk – dwa razy więcej niż przeciętny dzienny nakład).
W ciągu pierwszych kilku dni sprzedano milion kopii systemu Windows 95. Nabywcy krytykowali go ze względu na niestabilność i masę dokuczliwych błędów. W rezultacie trzy lata później pojawił się dużo lepszy Windows 98. Wsparcie dla „dziewięćdziesiątki piątki" zakończyło się ostatecznie w 2001 roku.
fot Microsoft