Smartfon wolności: fundacja /e/
Czy warto?
System /e/ jest jeszcze w wersji beta i w związku z tym nie jest doskonały. Na szczęście obsługuje język polski, a ikony wyglądają niemal identycznie jak w telefonie z tradycyjnym Androidem – ekran startowy zawiera bowiem osiemnaście apek do obsługi m.in. galerii zdjęć, kalkulatora, poczty e-mail, notatek.
Ze sklepu /e/ Apps, liczącego 80 tys. pozycji, można pobrać interesujące nas aplikacje, choć nam nie udało się zainstalować przeglądarki Chrome czy klawiatury Swifkey, nad czym ubolewał piszący te słowa. Nie udało się też uaktywnić z poziomu telefonu modułu GPS, przy czym warto zaznaczyć, że system nie korzysta z Map Google, lecz z aplikacji Magic Earth, która bazuje na bezpłatnych mapach OpenStreetMap. Tak więc swojej lokalizacji na mapie nie określimy. Za to nawigacja (wtedy GPS się uruchamia) działa poprawnie.
Brakuje też możliwości wyświetlania stanu procentowego naładowania baterii.
Można również mieć zastrzeżenia do działania modułu Bluetooth. Pozornie działa bez zarzutu, czyli łatwo paruje smartfon z innymi urządzeniami. Bez problemu przyjmuje też pliki wysłane z innego telefonu . Gorzej, gdy chcemy wysłać na przykład zdjęcie na inny smartfon – mimo wielu prób taka operacja się nie powiodła. Sprawnie działa natomiast czytnik linii papilarnych, aparat fotograficzny i moduł Wi-Fi.
Obecna edycja /e/ nie jest jeszcze doskonała i, jak pokazały testy, wymaga dopracowania. W istniejącej formie jest to raczej OS dla hobbystów niż użyteczne i praktyczne oprogramowanie. Dobra wiadomość jest też taka, że instalacja /e/ nie jest podróżą w jedną stronę. Gdyby nie przypadł nam do gustu, zawsze można go odinstalować i wrócić do sprawdzonego Androida. Wtedy jednak warto zadbać prywatność swoich danych.