Najtańsze takie „mechaniki” kosztują bowiem około 160 zł, a to kwota porównywalna do tej, jaką trzeba wydać za dobre gamingowe modele z matą silikonową. Za testowaną Volcano Blade Ultra Thin trzeba wprawdzie zapłacić niemal dwa razy tyle, ale nie jest to jednak typowa klawiatura mechaniczna.
Jak w laptopie
To pierwszy dostępny w normalnej sprzedaży model niskoprofilowy – i to nie tylko wśród dedykowanych graczom, ale w ogóle. Korzysta z przełączników Kailh. Są tak nowe, że w internecie pisze się o nich jak o prototypach. To już jednak gotowy produkt, który podczas kilkunastodniowych testów ani razu nie zawiódł. Do tego prócz testowanych przełączników niebieskich w ofercie są również wersje „brązowa”, czyli pozbawiona klikania, ale z wyczuwalnym momentem aktywacji, oraz „czerwona” o liniowej charakterystyce bez kliku.
Niebieskie Kailhy mają zarówno wyraźnie wyczuwalny punkt aktywacji, jak i dodatkowy mechanizm klikający. Jest on jednak cichszy niż w przełącznikach normalnej wysokości, więc klawiatura nie irytowała współredaktorów. Aktywacja w nowych przełącznikach Kailh Slim Blue następuje już po 1,5 mm, a więc szybciej niż w normalnej wielkości czerwonych (2,1 mm) – to spora zaleta, gdy liczy się każda milisekunda. Do tego dochodzi pełne NKRO oraz – po zainstalowaniu oprogramowania – makra. Mamy także kilka schematów podświetlania plus możliwość stworzenia własnego. Do wyboru jest wprawdzie tylko jeden kolor, czerwony, ale za to włączyć go można dla każdego z klawiszy osobno. Jak na model turniejowy przystało, Volcano Blade Ultra Thin ma odłączany kabel.
Prawie ideał
Z punktu widzenia gracza jedyny poważny minus to brak dołączonej podstawki pod nadgarstki, standardowe są bowiem nieco za wysokie. Szkoda jednak, że w ofercie Modecomu nie ma póki co modelu pełnowymiarowego – niekiedy, podczas pracy z programami, brak bloku numerycznego jest zbyt dotkliwy.