Podsumowanie wyników
Do testu wybraliśmy pięć głośników, których cena nie przekracza 1000 zł. Tylko jeden z nich – JBL – nie ma wbudowanego akumulatora, jest więc urządzeniem stricte stacjonarnym. Pozostałe mogą grać na baterii.
Brzmienie
Zaczynamy od tej cechy głośników, która najbardziej odróżnia je od modeli mobilnych – i jest to bardzo duża różnica na plus. Z przyjemnością słucha się urządzeń JBL i Sony. Oczywiście audiofil dostrzeże w ich brzmieniu szereg niedociągnięć, a nawet mniej wprawne ucho usłyszy drażniące uszy brzmienie talerzy w modelu JBL lub wybijający się na pierwszy plan wokal, który momentami zagłusza instrumenty w głośniku Sony. Są to jednak drobne mankamenty niepsujące pozytywnego odbioru. Oba urządzenia grają bardzo głośno i dynamicznie.
Mniejsza od nich Hama jest ograniczona rozmiarami swoim przetworników. Gra tylko poprawnie – brakuje jej niskich tonów, więc lepiej nie podkręcać głośności na maksa. Zresztą urządzenie jest znacznie cichsze niż wcześniej wymienione modele.
Mniejsza od nich Hama jest ograniczona rozmiarami swoim przetworników. Gra tylko poprawnie – brakuje jej niskich tonów, więc lepiej nie podkręcać głośności na maksa. Zresztą urządzenie jest znacznie cichsze niż wcześniej wymienione modele.
Wykonanie
Wszystkie testowane modele cieszą oczy wysoką jakością użytych materiałów i niebanalnym wyglądem. Hama i Defenzo imitują radia w stylu retro. Pierwsze urządzenie ma dwa duże pokrętła (lewe odpowiada za ustawienie korektora dźwięku, drugie jest dotykowe – przesuwając palec, można przewijać utwory) i metalowy uchwyt, który niestety nie jest składany i blokuje dostęp do regulacji. Uchwyt w Defenzo to skórzany pasek – wygląda świetnie, ale z czasem może się zużyć od przenoszenia głośnika.
Stożkowaty kształt Bose przywodzi namyśl inteligentne głośniki w rodzaju Amazon Echo. Obudowa jest tu wykonana z aluminium, a na jej spodzie znalazł się port opcjonalnej ładowarki stykowej. Panel przycisków jest bogaty i wykończony gumą.
Ten materiał pokrywa także głośnik Sony. Satynowe wykończenie sprawia, że dotykanie głośnika jest – chociaż może to dziwnie zabrzmieć – niezwykle przyjemne. Wszystkie porty tego urządzenia ukryto pod szczelną zaślepką. Głośnik jest odporny na zachlapanie (podobnie jak Bose), można go więc zabrać w plener. Jego przedni panel zaopatrzono w wielokolorowe diody, które mrugają w takt muzyki, korelacji między dźwiękiem i światłem nie zawsze można się jednak dopatrzyć.
Kształt głośnika JBL przywodzi na myśl piłkę do rugby. Nie jest on szczególnie elegancki,
a błyszczące plastikowe wstawki wyglądają dość tandetnie. Jednak do dbałości o wykonanie nie można mieć uwag. Przyciski ustawiono pod lekkim kątem, przez co nie są widoczne, gdy na głośnik patrzysz od przodu. Mają za to podświetlenie, którego zabrakło u konkurencji.
Coś więcej
JBL oprócz tego, że nie posiada akumulatora, nie ma także mikrofonu. Głośnik ma jednak inną ciekawą funkcję – wbudowany moduł Chromecast. Po sparowaniu przez Wi-Fi z telefonem można do niego wysyłać dźwięki z aplikacji strumieniujących, np. Spotify. Głośnik komunikuje się już bezpośrednio z serwisem.
Inne przydatne dodatki to funkcja powerbanku w urządzeniu Sony oraz karta dźwiękowa, której rolę może pełnić Bose.