Jeszcze parę lat temu segment biurowy, czy też przeznaczony dla mniej wymagającego użytkownika, był traktowany przez producentów po macoszemu. Monitor nie musiał ani dobrze wyglądać, ani mieć dobrej matrycy – wystarczyło, by wyświetlał obraz i dało się na nim pracować. Obecnie na szczęście technologia poszła do przodu na tyle, a lepsze jakościowo matryce staniały do takiego stopnia, że nie trzeba nawet tysiąca złotych, by kupić bardzo dobry sprzęt. Teraz nawet za niewielkie pieniądze możemy mieć ekran, który będzie nam służył przez lata, a ustawiony na biurku – będzie jego ozdobą.
Dobór naturalny
Nasze kryteria nie były przesadnie wygórowane – określilibyśmy je raczej jako standardowe. Nowoczesny monitor do biura powinien mieć co najmniej 24 cale, nie więcej jednak niż 27 – wszystko powyżej zajmuje zwyczajnie zbyt wiele miejsca. Przy tych rozmiarach optymalna jest rozdzielczość Full HD i właśnie 1920x1080 się trzymaliśmy, choć w zakładanym limicie tysiąca złotych dałoby znaleźć się także ekrany QHD czy ultrapanoramy FHD. Podobnie bez większych trudności moglibyśmy dokooptować do zestawienia monitory o odświeżaniu ekranu powyżej 60 Hz, jednak tak duże rozbieżności (nawet do 144 Hz) zaburzały ocenę końcową. Tym bardziej, że więcej herców w codziennej pracy wcale nie potrzeba, choć trzeba przyznać, że monitory z 75 Hz wyraźnie „upłynniają” poruszanie się myszki po pulpicie. To jednak tylko dodatek, na którym nam tutaj specjalnie nie zależy.
Podobnie najistotniejszy nie jest konkretny rodzaj matrycy – na następnych stronach znajdują się głównie ekrany IPS, ale znalazło się także miejsce dla TN (zabrakło jedynie VA). Wprawdzie każda technologia ma swoje plusy i minusy, jednak nasze testy dobitnie pokazały, że wszystkie typy matryc (więcej w ramce) są w stanie wyświetlać bardzo dobre kolory i mieć niezgorsze kąty widzenia.
Selekcja naturalna
Oczywiście samo wybranie specyfikacji na stronie sklepu nie wystarczy, by być pewnym dobrego zakupu. Najlepiej bowiem zobaczyć monitor na żywo. Tylko w ten sposób będziemy w stanie ocenić, przynajmniej do jakiegoś stopnia, odwzorowanie kolorów czy przejścia gradientowe. Całkiem łatwo sprawdzić natomiast kąty widzenia – wystarczy spojrzeć, po jak dużym odchyleniu na boki oraz w górę i w dół kolory zaczynają być przekłamywane. Te wszystkie kwestie braliśmy oczywiście pod uwagę przy wystawianiu oceny monitorom biorącym udział w testach.
Kolejną kwestią jest design – ten jest wprawdzie sprawą indywidualną, jednak już solidność wykonania ocenić można obiektywnie. Podobnie spojrzeć trzeba na to, do czego właściwie potrzebujemy urządzenia. Jeśli przynajmniej okazyjnie będziemy spędzać czas przy grafice – warto inwestować w ten ekran, który cechuje się najlepszym odwzorowaniem barw. Jeśli korzystamy z kilku komputerów, trzeba zadbać, by sprzęt miał wystarczającą liczbę odpowiednich złączy. Aspektem do rozważenia są także głośniki – miły dodatek, choć często ich jakość pozostawia wiele do życzenia – które przydadzą się, jeśli wykorzystywać będziemy monitor także jako urządzenie do odtwarzania multimediów. Wówczas istotne okazać mogą się również szerokie kąty widzenia, dzięki którym wieczór filmowy będzie komfortowy dla większej liczby osób. Inną kwestią są gry – wtedy trzeba kierować się jak najniższą wartością input lagu i czasu reakcji matrycy. Różnice bywają spore, więc jest to sprawa naprawdę warta wzięcia pod rozwagę.
Na szczęście wszystkie powyższe kryteria znalazły się w naszej procedurze testowej. Wynikom na kolejnych stronach można zaufać, biorąc za pewnik, że pierwsze miejsca śmiało powinny być uznawane za uniwersalne i tanie monitory do codziennego użytkowania. Długie godziny spędzone w redakcyjnym laboratorium pozwoliły uzyskać dość wyraźny obraz średniego segmentu na rynku. Nie ma na nim już miejsca dla sprzętu przeciętnego ani drogiego. Nastały dobre czasy dla konsumentów – producenci prześcigają się bowiem w oferowaniu użytkownikom jak najlepszych monitorów w jak najniższej cenie. Pozostaje tylko cieszyć się… i korzystać.