Ten pomysł jeszcze niedawno brzmiał niczym fantazja wyjęta prosto z filmu o Terminatorze. Przyszedł czas na zweryfikowanie takiego poglądu, ponieważ bojowe drony już niedługo zaczną zastępować żołnierzy.
Oczywiście mowa tu nie tylko o maszynach przypominających miniaturowe samoloty, które przenoszą różnego rodzaju sprzęt. Tych używa się już od dawna. Tymczasem poza zwiadem lub likwidacją wyznaczonego celu, drony mają wykonywać coraz więcej bardziej specjalistycznych zadań.
Zastąpić człowieka
Doskonałym przykładem jest produkowany przez firmę Duke Robotics z USA dron o nazwie TIKAD. Zgodnie z informacjami podanymi przez jego twórców jest to latająca platforma przenosząca broń. Wyposażono ją w specjalne stabilizatory, redukujące odrzut i wstrząsy podczas strzelania. TIKAD ma być używany w walce z terroryzmem, podczas niebezpiecznych akcji, w których może zastępować ludzi. Ma wiele zalet: może działać nad wodą, przenosić ładunek nawet trzykrotnie cięższy od samego siebie, jest także łatwy w obsłudze. W materiałach reklamowych pokazywany jest z zamontowanym karabinem szturmowym.
TIKAD to jednak dopiero początek. Duke Robotics buduje drony w oparciu o robotyczną podstawę – DKL-MK1-SM, która jest samodzielną jednostką bojową. Może być wykorzystywana jako zdalnie sterowany snajper, zamontowana na zewnątrz wozu opancerzonego, ustawiona jako samodzielny punkt ogniowy. Broń, w którą się ją wyposaża, to jedynie kwestia inwencji użytkownika. Urządzenie tego rodzaju ma sprawdzić się na współczesnym polu bitwy, na którym konfrontacje dużych oddziałów należą do rzadkości. Teraz liczy się walka pozycyjna i wykorzystanie potencjału jednostki. Nowoczesny dron ma jeszcze bardziej ograniczyć liczbę żołnierzy uczestniczących w walce: to on zamiast człowieka wejdzie w zasięg rażenia broni przeciwnika, zajmie pozycję, odniesie ewentualne „obrażenia”. Motto Duke Robotics brzmi: „robota można zastąpić, człowieka nie”.
Produkty Duke Robotics to urządzenia zdalnie sterowane. Osoba kontrolująca drona widzi to, co przekazywane jest przez kamery na pokładzie maszyny, i decyduje o strzale. Ale, jak łatwo się domyślić, tego rodzaju roboty mają swoje ograniczenia. Zdalne sterowanie wymaga jakiejś formy połączenia między żołnierzem a maszyną – drogą radiową, satelitarną, czasem nawet za pomocą zwykłego kabla. To połączenie może zostać zwyczajnie zerwane, a wtedy wojsko straci wartościowego i całkiem sprawnego drona wraz z bronią.
Samodzielny dron
Coraz więcej mówi się o umożliwieniu robotom wojskowym samodzielnego decydowania o oddaniu strzału. Po wysłaniu na misję taka jednostka miałaby samodzielnie identyfikować zagrożenie i je likwidować, co budzi – całkiem zresztą słusznie – kontrowersje, podobne jak w przypadku tworzenia zbrojnej sztucznej inteligencji. Brzmi znajomo? Przed podobnymi próbami przestrzegali twórcy fantastyki naukowej już dawno temu, poczynając od Stanisława Lema aż po polskich autorów gry fabularnej „Neuroshima” czy twórców wspomnianego „Terminatora”.
Rozwojem technologii inteligentnych dronów bojowych na razie – przynajmniej w teorii – nikt się nie zajmuje. A przynajmniej nie bezpośrednio: Amerykanie przeprowadzili już na przykład testy miniaturowych dronów PERDIX uwalnianych wprost z odrzutowców F-18. Malutkie urządzenia miały wykonać ciąg zadań bez nadzoru człowieka, posługując się prostymi algorytmami reakcji na czynniki zewnętrzne i programem przygotowanym przed startem. Orientując się nie tylko w terenie, ale również utrzymując szyk, formowały okręgi, patrolowały podany obszar i lądowały w wyznaczonych miejscach. Co więcej, wszystkie komunikowały się pomiędzy sobą, korzystając z tak zwanej „inteligencji roju”, która pomaga koordynować ruchy jednostek. To przydatne, szczególnie że minidronów w powietrzu jednocześnie było aż sto.