„Niezależnie” od człowieka działają także drony takie jak Loyal Wingman, który podąża za wyznaczonym samolotem, czy patrolowe i śledzące Poseidon P-8 (wodny) czy TRITON (powietrzny). Jak dotąd jednak w pełni autonomicznych maszyn wyposażonych w broń na świecie nie ma. Technologia pozwala jednak na ich konstrukcję: systemy rozpoznawania i analizowania ruchu oraz podejmowania pewnych decyzji przez maszyny już istnieją, ale na razie nikt nie odważył się wykorzystać ich w walce.
Roboty w świetle prawa
Poza obowiązującymi w niektórych krajach przepisami ograniczającymi wykorzystanie cywilnych dronów, prawo jest mocno ograniczone. Nie istnieją jeszcze jakiekolwiek przepisy dotyczące szczególnego przypadku wykorzystania dronów bojowych. Oczywiście na chwilę obecną powinny podlegać regulacjom dotyczącym konfliktów zbrojnych: są przecież bronią. Podobnie jak każde inne narzędzie wojny, drony będą mogły atakować jedynie cele zbrojne, a ataki nie powinny powodować szkód kolateralnych: strat w ludności cywilnej, uszkodzeń budynków szkół, szpitali, domów itp.
Te proste zasady mogą jednak nie wystarczyć, kiedy samodzielne drony pojawią się na polu bitwy. Prawnicy staną przed trudnym zadaniem: jeśli maszyna działała na „własną rękę”, bez kontroli ze strony człowieka, to trzeba będzie określić drogę prawną łączącą uzbrojenie zamontowane na latającej platformie z osobą, która za nie odpowiada.
Kolejnym problemem jest zasada działania „w dobrej intencji”. Kiedy generał planuje atak, musi odpowiednio dobrać siły, by uzyskać „przewagę militarną” nad wrogiem, ale jednocześnie nie użyć przesadnych środków. Jak te zasady będą się odnosić do dronów? Tu pojawia się kolejne pytanie: jak duży „czynnik ludzki” jest potrzebny, by robot mógł działać? Żołnierz potrafi podejmować decyzje i wybierać cele również w oparciu o pojmowanie abstrakcyjne. Może też później stanąć przed sądem. Maszyna prawdopodobnie nie zrobi ani jednego, ani drugiego.
Kwestia jest skomplikowana, ale doskonale wiadomo, że prędzej czy później drony zaczną dominować w konfliktach zbrojnych. Zobaczymy już nie tylko niewielkie urządzenia, ale również autonomiczne czołgi, samoloty czy łodzie. Szkoda tylko, że tak potężne nakłady idą na zbrojenia, a pomysły takie jak dron z defibrylatorem ratującym życie walczy o jakiekolwiek środki.
Drony atakują
Wojna przechodzi kolejną rewolucję. Podobnie jak wiele razy przedtem, wiąże się to z wprowadzeniem do użytku nowej broni – tym razem mowa o bojowych dronach. Boleśnie przekonali się o tym Rosjanie stacjonujący w Syrii, w bazach wojskowych Hmejmim oraz Tartus.
W nocy z 5 na 6 stycznia tego roku trzynaście bezzałogowych pojazdów zaatakowało jednocześnie: trzy uderzyły na Tartus, reszta w Hmejmim. Zgodnie z informacjami podanymi przez Rosjan, przenosiły improwizowane ładunki wybuchowe i miały na celu zainicjowanie ataku przez wywołanie chaosu. Niewielkie samoloty skierowały się więc w kierunku magazynów z bronią.
Atak okazał się niezbyt skuteczny, ponieważ wykryto go w bezpiecznej odległości od baz. Część dronów udało się przechwycić za pomocąurządzeń radioelektronicznych, resztę zestrzelono. Badania nieuszkodzonych urządzeń wykazały, że przed atakiem mogły przebyć nawet do 100 km i że wszystkie wystartowały z jednego miejsca w krótkich odstępach czasu.
Mimo udanej obrony Rosjanie nie kryli niepokoju: maszyny bojowe zostały zbudowane w całości z części dostarczanych na „cywilny” rynek. Terroryści, którzy przeprowadzili atak, nie mieli więc problemów z pozyskaniem materiałów do produkcji takiej broni.